wtorek, marca 11, 2014
No i stało się. Wkrótce trzecia przeprowadzka w przeciągu dwóch lat.
Wydaje mi się, że pewnego dnia. Kiedy będę starsza. Dość starsza. Wszystko mi się popierniczy.
Podjadę moją wysłużoną Toyotą pod dom jakiegoś człowieka. I będę usilnie starała się wtargnąć do wewnątrz, uparcie twierdząc, że mieszkam tam ja i moja rodzina.
Albo na przykład wezwę policję i każę go eksmitować.
Już teraz, w chwilach bezmyślności która czasami ogarnia mnie gdy siedzę za kółkiem, jestem nieco skonfundowana. Na przedostatnim rondzie mój ciężarny umysł wysyła mnie pod różne adresy.
Tak długo jak nie wbiję obcym ludziom na chatę łudzę się, że mam nad tym pełną kontrolę.
***
Inna sprawa, że cpo cichu planuję przykłuć się łańcuchami do ścian obecnego mieszkania. Mimo, że ledwo się tam mieścimy. Mimo, że część garderoby przechowywana jest na regale na książki. Mimo, że w pokoju Młodego dzieciaki siedzą na łóżku, pod łóżkiem, zwisają z sufitu i wyłażą w środku nocy z garderoby, zapomniane przez nas i nie odesłane do domu. Mimo, że okazjonalnie stawia się u nas na obiad pół podwórka.
Dobrze mi w tym ciasnym chaosie.
4 komentarze
Pamiętaj, że nie mury a ludzie tworzą dom i gdziekolwiek ale razem! I choć taka mądrala jestem to wiem co czujesz bo sama nie wyobrażam sobie jak to będzie gdy przyjdzie się przeprowadzić.
OdpowiedzUsuńMyślę, że po prostu muszę oswoić się z tą myślą. Wczoraj byłam w stanie przedzawałowym, dzisiaj myślę o wannie, pachnących kulach do kąpieli i widoku na fjord :)
OdpowiedzUsuńJasne, myśl o plusach a sama zobaczysz pójdzie gładko!
UsuńGratulacje! :) Spokojnie, zadomowisz się w nowym miejscu... To Wy jesteście domem, nie mury. Póki co. Bo i mury przylgną do Was. :) Albo Wy do nich. :)
OdpowiedzUsuń