tag:blogger.com,1999:blog-75171650625371162782024-02-19T10:35:27.996+01:00BUBBLE BATH CZYLI MATKA W WANNIEAggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.comBlogger200125tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-42087648875257341382016-08-26T09:22:00.000+02:002016-08-26T09:22:17.939+02:00No3 czyli wczesne objawy ciąży!Zdawałoby się, że po przebytych dwóch ciążach (i jednej niecałej) mam doświadczenie i potrafię odróżnić obawy ciąży urojonej (następują natychmiast po seksach w trakcie owulacji a czasami nawet kilka dni przed owulacją pomimo wstrzemięźliwości...) od ciąży prawdziwej, z reguły bezobjawowej aż do wykonania testu, kiedy to objawy pojawiają się w tym samym czasie co druga kreska na teście.<br />
Najpierw ustalmy sobie pewne szczegóły:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixivkuioz3nSNDJKsTngknM8qkYSXV94retcbUzjv15D6A2M7YlKZQsJfCceGotXZrdwh9b3td8ebGKcb0-1aTgbIsjrBGA2immOiahRZgrZLJl-OqLmclWkiDKQBNwOZ64WpjkAUIpJg/s1600/children.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="340" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixivkuioz3nSNDJKsTngknM8qkYSXV94retcbUzjv15D6A2M7YlKZQsJfCceGotXZrdwh9b3td8ebGKcb0-1aTgbIsjrBGA2immOiahRZgrZLJl-OqLmclWkiDKQBNwOZ64WpjkAUIpJg/s640/children.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Nic to, pomimo naszego podeszłego wieku (hłehłe), pomimo zmęczenia miągwieniem Bubiego, pomimo poczucia permanentnego braku czasu, pomimo braku dodatkowej sypialni, pomimo mojej niepewności, pomimo wątpliwości jak będziemy podróżować, pomimo zapaści na rynku ropy naftowej i związanej z tym sytuacji ekonomicdznej w Norwegii, pomimo naszych planów emigracji do Australii... no daliśmy sobie trochę czasu i bez spiny postanowiliśmy, że jak się uda to się uda. Oczywiście objawy ciąży nie zwlekały i pojawiły się zaraz po naszym postanowieniu.<br />
<br />
<br />
<ol>
<li><b>Duży brzuch:</b> właściwie brzuch przyjął wygląd ciążowy już kilka dobrych miesięcy temu. Na wszelki wypadek postanowił sobie wyskoczyć do przodu, tak żeby jakby co już być gotowym. Po dwóch cesarkach niestety nie mam kontroli nad poprzecinanymi mięśniami brzucha. W praktyce wygląda to tak, że budzę się płaska jak deska a dzień kończę z brzuszkiem wskazującym na 6 miesiąc ciąży. Pod wieczór staram się po prostu nie wychodzić z domu, żeby sąsiedzi nie zaczeęli mi gratulować i klepiąc mnie po brzuchu mówić że „to już niedługo”...</li>
<li><b>Zachcianki.</b> Chce mi się przede wszystkim kanapek z żółtym serem, pomidorem i cebulą. Och matko, jak ja się tym zażeram. Żółty ser wchłaniałabym przez skórę. Chciałabym się w niego owinąć i powoli go asymilować. I obiadki. Takie konkretne, z puree i solidną surówką. Oczywiście fakt, że mój sposób jedezenia jest właśnie taki: fiksuję się na czymś i jem aż do jadłowstrętu nie ma tutaj znaczenia. To na bank wczesny objaw!</li>
<li><b>Bolesność piersi: </b>No bolą po prostu okropnie. Ciągną tak spod pachy, każda mama zna ten ból. Bolą i bolą aż zajmuję się wreszcie pracą a nie szczegółowym analizowaniem ciążowych objawów, wtedy ból piersi przemija jak ręką odjął i znów muszę sobie przypomnieć że PRAWDOPODOBNIE jestem w ciąży, żeby się pojawił.</li>
<li><b>Mdłości i jadłowstręt:</b> pojawiają się rano lub wieczorem, jak w książce. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z faktem, że zjadłam coś co nie służy mojemu książęcemu żołądkowi. To na bank objaw ciąży!</li>
<li><b>Rwanie w podbrzuszu jak na okres: </b>Oczywiście to znak, że zarodek się zagnieździł i jest gotowy do wzrostu i wysysania ze mnie sił witalnych.</li>
<li><b>Test ciążowy robiony w dniu spodziewanej miesiączki:</b> wychodzi negatywnie a okres pojawia się pół godziny po teście. Ale oczywiście to nie okres, to plamienie implantacyjne!</li>
</ol>
<br />
Wspaniała jest potęga ludzkiego umysłu, potrafimy wmówić sobie prawie wszystko. Dlatego od dzisiaj zaczynam wmawiać sobie że wygraliśmy w loterii sąsiedzkiej, bo naprawdę mam ochotę na urlop na Karaibach (najlepiej w lutym)!<br />
<br />
<br />
<div>
<br /></div>
Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-72010766866309005062016-08-16T11:07:00.000+02:002016-08-18T15:35:47.583+02:00Chwile<div style="text-align: justify;">
<br />
<div style="text-align: justify;">
Jak opowiedzieć półtora roku? Półtora roku kiedy Lolek stał się Bubim, Młodemu wypadły jedynki (wreszcie!), odnalazł się kot, a ja wbiłam się ponownie w dżinsy sprzed ciąży? Postanowiłam zebrać chwile, te krople rozrzucone w morzu codzienności. Trochę żeby wypełnić tę półtoraroczną lukę, a tak naprawdę żeby pamiętać:<br />
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<ul>
</ul>
<div class="MsoNormal">
</div>
<span style="text-align: justify;"><ul>
<li>Zimowe wieczory,
kiedy rozpalaliśmy w kominku i graliśmy w planszówki. Bubi leżał w swoim bujaku
i wgapiał się w ogień. Za oknem sztorm. Kot mruczał na moich kolanach.</li>
<li>Nick szepcący mi
na ucho „Wyjdziesz za mnie?” i wkładający mi pierścionek na palec, po omacku. Kochamy
się szeptem, żeby nie obudzić Bubiego.</li>
<li>Dzień, kiedy Bubi
dostał własny pokój i wyemigrował z naszej sypialni!</li>
<li>Pierwszy dzień Bubiego
w przedszkolu. Odchodząc myślałam, że serce pęknie mi na milion kawałków.</li>
<li>Halloween i Młody
wymazany czekoladą. Chowa słodycze po szafkach tłumacząc mi cierpliwie, że nie
może dopuścić żeby Nick pożarł mu je podczas napadu głodu w nocy.</li>
<li>Młody kąpiący się
w wodzie ze zraszaczy trawnika, gdzieś w środku Austrii, przed siedzibą firmy
transportującej. Padł nam silnik, siłą woli i cudem doczłapujemy się do tego
miejsca gdzie możemy na chwilę wyjść z samochodu, czekając na pomoc drogową.</li>
</ul>
</span><div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdXdwXe95Jzpc2Vb8OH4WF0pIUJnuoiPl4nuXVqvZctdaQ_QnpEO5MhJxWk6o5KxjGiikKMLtG0WaQSD1_ATAyQgDHHVjarB6jT4Vs_fdRvqN0flA9_XRrUSIIto52eKkoW0z_4YOnIKc/s1600/20150720_170752.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdXdwXe95Jzpc2Vb8OH4WF0pIUJnuoiPl4nuXVqvZctdaQ_QnpEO5MhJxWk6o5KxjGiikKMLtG0WaQSD1_ATAyQgDHHVjarB6jT4Vs_fdRvqN0flA9_XRrUSIIto52eKkoW0z_4YOnIKc/s640/20150720_170752.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<span style="text-align: justify;"><ul>
<li>Miasteczko w
Austrii gdzie trafiamy w oczekiwaniu na naprwę silnika. Odbywa się tam festiwal
artystów ulicznych. Całymi dniami włóczymy się po starym mieście i obserwujemy
pokazy piromanów, flamenco i clownów. Pijemy wino, jemy w restauracjach i śpimy
w upiornie drogim hotelu z błogą świadomością, że wszystkie koszty pokrywa ubezpieczyciel.</li>
</ul>
</span><ul>
</ul>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4mOQJjbE6w-_VcvL3pxQ4zqLx5B3n5xBqiCZ3jgDVmIMwaSMr7s_uYOE4TrYTiwRhPdBsH1QIYSIU4kRWfMV4fK9flqtTUL4N90X5NFjQzg6pg9hlpNRoiOlWjhlgt1yZTPvLRLxvsDg/s1600/20150721_123149.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4mOQJjbE6w-_VcvL3pxQ4zqLx5B3n5xBqiCZ3jgDVmIMwaSMr7s_uYOE4TrYTiwRhPdBsH1QIYSIU4kRWfMV4fK9flqtTUL4N90X5NFjQzg6pg9hlpNRoiOlWjhlgt1yZTPvLRLxvsDg/s640/20150721_123149.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCOqjNEvRRu0cbQOuKMhpSE-pVmza-2DHpAzM45Gg4A3ff608sWy7HIHKTlWn4Ntv3MF9I747XPLNYTZqNjk6oJ-6t9Og5inkKqL2o3FpfAxn6pToZanKejET83GvrFhE3P7cjNT8e8k0/s1600/20150721_115503.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCOqjNEvRRu0cbQOuKMhpSE-pVmza-2DHpAzM45Gg4A3ff608sWy7HIHKTlWn4Ntv3MF9I747XPLNYTZqNjk6oJ-6t9Og5inkKqL2o3FpfAxn6pToZanKejET83GvrFhE3P7cjNT8e8k0/s640/20150721_115503.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
</div>
<span style="text-align: justify;"><ul>
<li>Wieczór na
tarasie z rodzicami Nicka. Bubi śpi. Młody gra z nami w karty. Pachnie rozmarynem
i lawendą. Jest gorąco. Leje się wino. Słychać szum morza dochodzący z oddali..
Za nami wiele ciepłych dni. Przed nami wiele ciepłych dni wypełnionych plażowaniem,
pysznym jedzeniem, słońcem i kroplami słonej wody zasychającymi na opalonej
skórze.</li>
<li>Nick przytulający się do moich pleców. Wdycha zapach moich włosów i szepce mi do ucha, jakim jest szczęściarzem że leżę obok niego. Potem opowiadamy sobie kolejny raz jak to było kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy i czuję się jakbym miała 16 lat.</li>
<li>Metallica w Bergen. Hetfield mruczy do mikrofonu "And now I will make you bounce" i zaczynają grać pierwsze takty "Whiskey in the jar"</li>
</ul>
</span><ul>
</ul>
<ul>
</ul>
<div>
<ul>
</ul>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZYq6npiWTSg9b03S86B0bpb8zxJliuMTChfEfCckScI4Al6lCOLLblZttbYOPHM-nAr7MFk8PVWaxQAFqxibudbDl3ztOMhj3cKhJblK4WMOOBgsjFTxuIOdtxLQSJYu0mVQwff9TFFM/s1600/20150820_231348.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZYq6npiWTSg9b03S86B0bpb8zxJliuMTChfEfCckScI4Al6lCOLLblZttbYOPHM-nAr7MFk8PVWaxQAFqxibudbDl3ztOMhj3cKhJblK4WMOOBgsjFTxuIOdtxLQSJYu0mVQwff9TFFM/s640/20150820_231348.jpg" width="640" /></a></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
<span style="text-align: justify;"><ul>
<li>Dostaję pracę! Wybierają mnie spośród 400 kandydatów i do dnia dzisiejszego nie mogę w to uwierzyć.</li>
<li>Odstawiam Bubiego od piersi. Serce pęka mi na milion kawałków.(Macierzyństwo to mieszanka niesamowitej radości z wyczerpaniem na granicy szaleństwa i niewypowiedzianym smutkiem.) Wciąż karmię go po kryjomu przed Nickiem, który najwyraźniej nie jest w stanie pojąć jak to jest pchnąć swojego malucha w stronę samodzielności. Udaje mi się utrzymać to w tajemnicy przez dwa dni, zanim przyznaję mu się że sabotuję jego wysiłki i odraczamy ostateczny termin o kilka tygodni.</li>
<li>Parapetówa. Idziemy tam pijani wolnością na jedną noc, opiekunka została z chłopcami i będzie u nas do rana. Sam ten fakt wprawia nas w stan radosnego upojenia. Dochodzi trochę prosecco. Trochę piwa. Pizza. Palimy trochę magii i śmiejemy się do upadłego. Tańczymy do piosenek z youtube. Wytatuowana panna (35lat matka 4 dzieci) siada okrakiem na swoim facecie (35 lat, ojciec dwójki plus jej czwórki) i liżą się na sofie. Taksówkarz wyrzuca pijaną dziewczynę z samochodu i ta wraca na imprezę płacząc, że jej życie jest skończone. Para się kłóci i dziewczyna wybiega z pokoju z płaczem, a chłopak zbiera pogardliwe spojrzenia obecnych. Tańczymy. Nicka podrywa jedna z nauczycielek Młodego. Po jakimś czasie podrywa mnie. Wracamy do domu o trzeciej nad ranem przepełneni uczuciem, że oto cofnęliśmy się w czasie, że przez chwilę znów byliśmy w latach 90tych na jednej z tych imprez organizowanych w ogólniaku.</li>
<li>Udaje mi się zrobić mostek!</li>
</ul>
</span><ul>
</ul>
<div>
<ul>
</ul>
</div>
<div>
<ul>
</ul>
</div>
<div>
<ul>
</ul>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimz6dHIPtfbzq9PJKQCPiwLEmQC7EsA53J6MSMjmhH87Ju1_x0yXQjmS-Cfztk00vUBckTi986Ft9OGMy3HY_ApP5bCLNL3ranBYo85smbzLJuIONdGUkqV8OMPA3YrCAMN4ypVuU3hHM/s1600/20160126_204832.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimz6dHIPtfbzq9PJKQCPiwLEmQC7EsA53J6MSMjmhH87Ju1_x0yXQjmS-Cfztk00vUBckTi986Ft9OGMy3HY_ApP5bCLNL3ranBYo85smbzLJuIONdGUkqV8OMPA3YrCAMN4ypVuU3hHM/s640/20160126_204832.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Oto ja!</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<span style="text-align: justify;"><ul>
<li>Bubi się drze. Drze się o wszystko. Od rana do wieczora dochodzi z naszego domu wrzask. Zamykam się w pokoju i krzyczę w poduszkę z bezsilności. Kłócę się z Nickiem. Prowokuję go, bo jestem wściekła i chcę żeby on poczuł się tak podle jak ja. W końcu mi się udaje, on krzyczy i rzuca swoimi rzeczami o ziemię. Młody jest przerażony, Bubi płacze. Ja chcę po prostu wyjść z tego domu, wsiąść w samolot i wysiąść z niego gdzieś w Ameryce Południowej. </li>
<li>Ferie w Czechach. jedziemy z Nickiem ze stoku, ramię w ramię. Pierwszy raz. Jestem z siebie bardzo dumna! Wieczorem dostaję okres i umieram z bólu. Schodzę na kolację w spodniach od piżamy i mam w dupie co pomyśli sobie o mnie personel hotelu oraz goście. Przekonuję się, że spodnie od piżamy noszone z wyimaginowaną nonszalancją nie wzbudzają większych emocji wśród współbiesiadników. Pijemy dużo piwa, jemy pyszną kolację i gramy w Dobble.</li>
</ul>
</span><ul>
</ul>
</div>
</div>
<div>
<ul>
</ul>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: justify;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaGeEDhjplghW8G91_Vq9f0UvQuDJIlB-9rduyEQwulPed-slKRiY7LFW897MdsqNPl9dPx-NBlSqMO2UkYgxLTPjZE1KsY1DqiLLk_HCkf6YR5vRxCUe3OjOl5ThNKP8UukJHJZZZ6a4/s1600/IMG_20160218_173006.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaGeEDhjplghW8G91_Vq9f0UvQuDJIlB-9rduyEQwulPed-slKRiY7LFW897MdsqNPl9dPx-NBlSqMO2UkYgxLTPjZE1KsY1DqiLLk_HCkf6YR5vRxCUe3OjOl5ThNKP8UukJHJZZZ6a4/s640/IMG_20160218_173006.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W Czechach Bubi leciał sobie w kulki.</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
<div>
<ul>
<li><span style="text-align: justify;">Bubi spada ze schodów w domu. Leci jak szmaciana lalka. Biegnę za nim, jest tuż przy mnie ale nie mogę go złapać, to dzieje się tak szybko. Ląduje na samym dole, na pupie. Rozgląda się dookoła i nie ma nawet jednego siniaka. Ja dochodzę do siebie psychicznie przez wiele dni. Uświadamiam sobie jak niewiele trzeba i jak bezsilna jestem w takiej sytuacji.</span></li>
<li><span style="text-align: justify;">Młody przytula się do mnie i mówi "Tak bardzo Cie kocham"</span></li>
<li><span style="text-align: justify;">Przebiegam 5 kilometrów i nie czuję się, jakbym zaraz miała umrzeć wydaliwszy uprzednio płuca i serce. Po prawie dwóch latach od porodu wreszcie czuję się znowu sobą.</span></li>
<li><span style="text-align: justify;">Dzień po ślubie, leżymy wycieńczeni dwudniową imprezą. Chłopcy śpią snem sprawiedliwego, dobiega nas ciche pochrapywanie. Nick wyciąga przed siebie dłoń z obrączką i mówi mi, że jest zaszczycony że może ją nosić i że nigdy przenigdy jej nie ściągnie. Grozi mi brakiem rozwodu i upewnia się, że jestem świadoma w co się wplątałam. </span></li>
</ul>
</div>
<div>
<ul>
</ul>
</div>
<div>
<ul>
</ul>
</div>
<div>
<ul>
</ul>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-3IpfWpKWQo3Ruv3TsTjEqLcjabV4v7cEPVge2esQyLkPqX-5khyYax0kTLt3T8L6Bm0UdSg-2K3OT3139evj6O801-kAriLO8ssFERDctJTZPRsOcN8GTNvHD9ZKiMLeKYENuT1H-rI/s1600/DSC_8382.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="424" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-3IpfWpKWQo3Ruv3TsTjEqLcjabV4v7cEPVge2esQyLkPqX-5khyYax0kTLt3T8L6Bm0UdSg-2K3OT3139evj6O801-kAriLO8ssFERDctJTZPRsOcN8GTNvHD9ZKiMLeKYENuT1H-rI/s640/DSC_8382.JPG" width="640" /></a></div>
</div>
Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-78801552954938534632015-01-09T13:28:00.000+01:002016-08-16T13:04:10.072+02:00Nic nie przekonało mnie do zmiany obywatelstwa bardziej niż wizyta w kolebce polskości, miejscu, ktore powinno służyć radą i pomocą nam, emigrantom. Powinno wołać już z daleka: <i>wracajcie do Polski, zobaczcie, jacy jesteśmy super! Mili, wyrozumiali, pomocni! Jak wspaniale jest być traktowanym jak równy przez swoich współobywateli!</i><br />
<i><br /></i>
Konsulat Rzeczpospolitej Polskiej w Oslo. Mam podejrzenia, że na terenie calej Polski został przeprowadzony casting. W dziekanatach. Uczelni państwowych. I na drodze szczegółowych eliminacji wybrano najbardziej zacięte hrabiny Voldemort (że zacytuję Jachimka).<br />
A potem umieszczono je w jednym miejscu, w Królestwie Norwegii.<br />
Śmierciożercy wsród urzędnikow.<br />
Polak Polakowi wilkiem zyskuje tutaj nowe, mroczne oblicze.<br />
Ostrzegano mnie.<br />
A jednak myślałam, że mój otwarty sposób bycia, czarująca osobowośc i szczery uśmiech będą wystarczającą bronią.<br />
<a name='more'></a><br />
Dziwne to miejsce. Tak, jakby po przekroczeniu progu budynku i wjechaniu windą na piętro w jakis cudowny sposob przenosiło się do rzeczywistości z "Misia". Tyle, że nie jest śmiesznie.<br />
Bo jak człowiek wydał sto monet na samolot i dojazd do stolicy. I nawet nie ma czasu na zwiedzanie, bo powrót za cztery godziny i trzeba zasuwać do konsulatu, aż para bucha spod butów do joggingu. I jak ma się tą świadomość, że hrabina Voldemort nie przyjmie dwie minuty po czasie. Bo nie. To się człowiekowi odechciewa smiać.<br />
Hrabina Voldemort ma zawsze rację. Nawet jak nie ma racji, to też ma rację. I dopiero jak odeśle petenta, podczas luźnej dyskusji z koleżankami przyzna:<br />
<i>- Hihihi, chyba faktycznie ominęłaś jej kolejność. No już trudno.</i><br />
Co z tego, że kobieta jechała 500km do konsulatu. Hihi taki psikusik, zapomnieliśmy jej wyczytać i minęła jej kolej. A poza kolejnością przecież nie przyjmujemy.<br />
<br />
Hrabina Voldemort wychodzi z założenia, że czegoś zapomniałeś, niedopatrzyłeś, przeoczyłeś.<br />
Że akty urodzenia Twoje, Twojego partnera, Twojej matki, babki, ojca i pradziadka nie zostały podbite specjalnymi pieczęciami ze śliny i odcisku dużego palca u nogi Urzędnika Stanu Cywilnego.<br />
Że będzie Cie mogla wyslać do wszystkich diabłów i spokojnie dopić kolejna kawę.<br />
Twoje ogarnięcie i dobre przygotowanie taktyczne do spotkania działa na nią jak płachta na byka.<br />
<br />
-<i>Dzień dobry słucham.</i><br />
<i>- Chciałam złożyć wniosek o paszport tymczasowy dla dziecka.</i><br />
<i>- Ale ja nie mogę tego przyjąć bo nie ma ojca dziecka</i> - hrabina podnosi głos o kilka tonów, źrenice się rozszerzają, dłonie zaciskają w pięść, na policzki wstępuje rumieniec ekscytacji i już szykuje się do walki.<br />
<i>- Ojciec dziecka jest za drzwiami razem z dzieckiem, bo nie można tutaj wjechać z wózkiem.</i><br />
-.......- piękna cisza- <i>aa, to w takim razie prosze pokazać zdjęcie</i>.<br />
<br />
(<i>Tu Cię mam, mysli hrabina Voldemort, zdjęcie zawsze mogę odrzucić bo nie spelnia wymogów. Odeslę Cię do fotografa, zanim wrócisz zamkniemy konsulat a jesli jakimś cudem będzie otwarty - przyjmiemy Cie na szarym końcu tak, że samolot powrotny na pewno Ci ucieknie!</i>).<br />
<br />
- <i>Proszę, tutaj mam trzy różne, proszę wybrać Pani zdaniem najlepsze</i>.<br />
<br />
Hrabina Voldemort robi minę i tym razem sie poddaje. Może dlatego, że tuż przede mną wyżyła się na kimś innym, co zapewniło napływ żółci wystarczający na kolejne pół godziny.<br />
<br />
W Norwegii jakby nie patrzeć jestem obca. Mimo tego ludzie w urzędach są mili, pomocni, uśmiechnięci. Nie przeszkadzają im wózki ani nawet płaczące dzieci, które mnie na przykład potrafią wyprowadzić z równowagi. Załatwianie spraw urzędowych odbywa się sprawnie. Bez tony papierów wygrzebywanych gdzieś w podziemiach Urzędy Stanu Cywilnego.<br />
Tym bardziej boli fakt, że w moim konsulacie, w miejscu najbliższym Polsce, jestem traktowana jak zło konieczne. Przez ludzi, ktorzy pochodzą z tego samego kraju, co ja. Z którymi powinnam trzymać się razem.<br />
Ja podziękuję. Nie chcę, żeby Lolek w przyszłości musiał ciągać się po konsulatach i być karany za to, że urodził się w innym kraju. Pluję sobie jedynie w brodę, że nie postarałam sie o obywatelstwo jak byłam w ciąży. Lolek urodziłby się już z norweskim paszportem i ominęłaby nas przyjemność wizyt w konsulacie. Już robi mi się niedobrze na myśl o kolejnej wyprawie.<br />
<br />
<br />Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-10696431592219804052015-01-08T20:22:00.003+01:002015-01-08T20:22:17.418+01:00Porównuję do Młodego, ale nijak nie podobne te moje dzieciaki do siebie. To znaczy charakterem. Bo wizualnie (<strike>podobne całkiem do nikog</strike>o) zaskakująco, tak. Przyzwyczajona do wrodzonej powagi i markotności Młodego z czasów niemowlęcych, spodziewałam się czegoś podobnego. Tymczasem Lolek budzi się ze śmiechem na ustach i radośnie gaworzy w swoim łóżeczku, aż któreś z nas (Nick) się nie zwlecze, żeby zająć się rozgadanym Potomkiem. W kawiarenkach czaruje staruszki, posyłając im szczerbate uśmiechy. Zanosi się głębokim śmiechem. Albo dla odmiany opowiada po swojemu. W każdym razie cisza to luksus. Od przebudzenia do miarowego krzyku przed zaśnięciem.<br />
<br />
Jestem obrzydliwie szczęśliwa. Szczęśliwa spokojnym, codziennym życiem. Szczęśliwa aż do porzygania.<br />
Kiedyś myślalam, że prawdziwej miłości nie ma. Że to bujdy, wymyślone na potrzeby kina i romansów dla znudzonych pań domu. Nick powoli i wytrwale przebijał się przez tą skorupę cynizmu i strachu. Nadal czasami gdzieś tam jeszcze siedzi, hodowany przez lata nietrafionych wyborów. A teraz budzę się owinięta ciepłymi ramionami. Z łóżeczka dochodzą odgłosy monologu w stronę białych desek na suficie. Z dołu śmiech Młodego. Nie ma cichych dni. Nie ma pretensji, kłótni, obrażania.<br />
<br />
Kiedyś myślałam, że takie życie jest nudne. Że bez emocji. Że przewidywalne.<br />
Teraz jedyne czego się boję, to że ktoś mi to odbierze. Że obudzę się gdzieś sama, bez Niego i Nich, w jakimś ciemnym, zimnym miejscu. I nigdy już nie poczuję się tak, jak teraz..Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-49260340831627469222014-11-10T14:52:00.000+01:002014-11-10T14:52:01.920+01:00W mgnieniu oka tropikalne lato przemieniło się w ciepłą jesień. Jeszcze tydzień temu brzoza za oknem zrzucała żółte liście. Dzisiaj zauważyłam, że całkowicie wyłysiała. Ciepły ten listopad. Za chwilę urodziny Młodego, moje, święta, Nowy Rok, ferie zimowe i nasze pierwsze wakacje w czwórkę, wielkanoc i znowu lato. Z roku na rok czas mija szybciej. Mam wrażenie, że starzeję się w przyspieszonym tempie. Słyszę, jak pod oczy wkradają się zmarszczki a na głowie sypie siwy włos.<br />
Jedno jest pewne: życie jest zbyt krótkie, by odmawiać sobie kubka ciepłej herbaty z cytryną i CUKREM. I kostki gorzkiej czekolady z migdałami. Albo, na przykład, dziesięciu kostek. W trzy minuty.<br />
Młody opanował sztukę malowania serc i otworzył manufakturę laurek adresowanych do mojej osoby. Co wieczór otrzymuję wyznania miłosne suto oprawione w różnokolorowe serca i koślawe dedykacje. Jestem okropnie sentymentalna i składuję te skarby w kartonie. W efekcie nie mogę znaleźć jego książeczki zdrowia, która kilka miesięcy temu wpadła mi w ręce więc przezornie odłożyłam ją tak żeby nie zapomnieć gdzie leży, za to potrafię zlokalizować pierwsze obrazki, pierwsze literki i sznurek oznaczający całe 86cm wzrostu, eksponat z 2010 roku.<br />
W sobotni wieczór zrobiliśmy butelkę czerwonego wina. Ach, co za rozkosz dla mojego podniebienia wyrodnej matki. W ciąży wszystko co zakazane było z urzędu jakieś takie niezjadliwe. Kawa wywoływała ból głowy, wino paliło w podniebienie a sushi śmierdziało. Teraz dzień zaczynam od kubka pachnącej kawy, a tydzień kończę butelką czerwonego.<br />
<i>- Taki jestem zrelaksowany </i>- powiedział Nick, nalewając sobie kolejna lampkę - <i>zrelaksowany i wstawiony.</i><br />
<i>- No wreszcie. Może powinniśmy obalać flaszkę każdego dnia, żeby utrzymywać stan nieprzerwanej relaksacji?</i> - zasugerowalam.<br />
<i>- Może, jak tylko przestaniesz karmić piersią.</i><br />
<br />
Ha! I tym samym tajemnica wielodzietnych rodzin, gdzie głównym problemem jest alkoholizm, została przez nas rozwiązana. Rozwiązana, zrozumiana i potraktowana minutą refleksyjnej ciszy, należną prawdom oczywistym.<br />
<br />
Do soboty zostało jeszcze pięć dni.Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-4889225986048759042014-09-15T11:33:00.000+02:002014-09-15T11:33:18.236+02:00Boszz jak trudno znowu przyzwyczaić się do zarwanych nocy.<br />
Po dwoch latach w miarę normalnego, ciągłego spania.<br />
Znów.<br />
Mogłabym pytać na co mi to było. Ale jak patrzę na to różowe, pachnące, włochate stworzenie. Z wielkimi ciemnoszarymi oczami. Co apetyt odziedziczyło po tatusiu.<br />
To już myślę o następnym.<br />
Byle tylko wszystko ładnie się zrosło.<br />
Blizna nadal boli. Cesarka to straszne cholerstwo jest. Przynajmniej w kraju, gdzie personel medyczny wierzy w zbawczą moc paracetamolu. Boli? Weź dwa paracetamole.<br />
<i>Pani kochana, dwa paracetamole to ja biorę na ból głowy, a nie jak mi rozetną i zszyją wszystkie powłoki brzuszne!</i><br />
Operował mnie Bogdan z Bułgarii. O silnym rosyjskim akcencie. Łysa głowa i szerokie bary pozwoliły mi wysnuć wniosek, że w rodzimym kraju był zaprzyjaźnionym lekarzem półświatka.<br />
Nick dzielnie siedział przy <i>memłonie</i>. No dobra, nie przy memłonie, a przy mej prawicy. Memłono znajdowało się za zieloną zasłoną i zostało zawładnięte przez Bogdana i jego orientalnie wyglądającego współtowarzysza.<br />
<br />
Panowie cośtam poszarpali, pocisnęli, pogadali między sobą po swojemu. A potem rosyjska anestezjolog z blond włosiem po sam tyłek (schowanym pod gustownym zielonym nakryciem głowy) powiedziała: <i>Widać nóżki.</i> <i>To chłopak!</i> (w tym momencie ostateczna nadzieja na córkę odeszła w siną dal).<br />
A potem usłyszeliśmy kwilenie.<br />
Nick miał łzy w oczach więc żeby nie wyjść na taką nieczułą, też trochę zapłakałam.<br />
A rosyjska anestezjolog powiedziała: <i>mase hår!</i><br />
A potem miałam ochotę się zerwać i powiedzieć: <i>dajcie no mi go tutaj natychmiast, przecież muszę go zobaczyć!</i><br />
Ale byłam sparaliżowana od mych pokaźnych piersi po czubek paznokci u stóp, więc mogłam jedynie grzecznie leżeć i czekać.<br />
A potem pokazali mi go na chwilę, ale że cała byłam popodłączana do aparatury medycznej, mogłam go dotknąć jedynie czubkiem nosa. <br />
I zabrali mojego Lolka gdzieś obok. Nick poczłapał za nimi, w tym zielonym fartuchu, plastikowych kapciach, czepku na głowie i zasłoniętymi ustami. Jak teraz o tym myślę to nie jestem nawet pewna, czy to był on. Tak go zamaskowali. Może po prostu trzymają tam etatowego facecika o mocnych nerwach, co robi podczas operacji za tatusia? Nie można niczego wykluczyć, Norwegia to kraj o niskim bezrobociu. Każde stanowisko pracy ma swój sens.<br />
<br />
Najpiękniej było jednak wtedy, gdy po kilku godzinach na intensywnej terapii powieźli mnie znów na porodówkę. Nick pojechał po Młodego do szkoły. A ja rozebrałam Lolka i położyłam go na mojej nagiej klatce piersiowej. I tak sobie leżeliśmy. Spokojnie, cicho i błogo. Wreszcie po tej samej stronie pępka.Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-25637051987990221802014-08-19T10:36:00.001+02:002014-08-19T10:37:03.881+02:00Dwa dniSama nie wiem kiedy ze stu iluś dni zrobiły się dni dwa. Malowanie, skręcanie mebli, urządzanie, podłączanie, programowanie, czyszczenie, konserwacja sprzętów i właśnie uświadomiłam sobie, że to mój ostatni dzień w domu. Ostatnia dostawa mebli, ostatni technik podłączający sprzęty. Bąbel po wyjściu z brzucha będzie mógł przejść się po mieszkaniu z check listą dumny, że udało nam się wyrobić na ostatnią chwilę.<br />
Nie ma oczekiwania.<br />
Nie ma niepewności, kiedy się zacznie.<br />
Psychicznie moglabym chodzić z brzuchem przez kolejny rok.<br />
Odchowany prawie siedmiolatek, samodzielny, wygadany. Obowiązki prawie żadne, koncerty, wakacje, wieczorne wyjścia. I w knajpie się zachować umie. I na wakacje do dziadków już sam pojedzie.<br />
Na co mi to było, ja się pytam?<br />
<br />
Fizycznie czuję się jak inwalida. Łapię się na myśli: <i>hej, chodźmy w góry!</i> Po czym przypominam sobie, że podczas drogi do osiedlowej skrzynki pocztowej odwiedza mnie zgodny duet Braxton-Hicks, w prawej nodze łapie paraliż a podniesienie się z fotela w celu udania się tam, gdzie król piechotą chodzi (podobno) - wymaga kilkuminutowej mobilizacji.<br />
Za dwa dni odzyskam swoje ciało.<br />
Trochę będzie obolałe po kolejnej cesarce.<br />
Ale co na to poradzę, że moje dzieci to mali buntownicy.<br />
Dowiedziałam się, że ułożenie jakie wybrał sobie Młody przed przyjściem na świat występuje u mniej niż 1% dzieci.<br />
Ułożenie jakie postanowił zaprezentować Bąbel wybiera 4% małych oponentów.<br />
To przekonuje mnie do grania w totolotka.<br />
Przysięgam, że już po wszystkim będę sumiennie wysyłać kupony.<br />
Statystycznie spotykają mnie tak rzadkie przypadki, że moje szanse na wygraną są bezdyskusyjne.<br />
Cała ginekologia lokalnego szpitala jest nadzwyczaj ożywiona. Pani doktor prowadząca, Ukrainka o dobrym sercu, nie możne się powstrzymać przed zacieraniem rąk.<i> Co to będzie, co to będzie? Czemu tak a nie inaczej? No cóż pani Aggo, wszystkiego dowiemy się jak panią otworzymy.</i><br />
<br />
Roztrzepana położna i lekarz-polityk nalegają: <i>zadzwoń koniecznie, powiedz jak to się skończyło.</i><br />
Czuję się jak lokalny celebrity oddziału ginekologiczno-położniczego.<br />
<br />
Patrzę na łóżeczko. Na ubrania w rozmiarze 50 czekające w komodzie w łazience.Na niebieski koc i gondolę do wózka. Krzesełko do bujania, przewijak, dwa smoczki.<br />
I nie mogę uwierzyć że za dwa dni już nigdy nic nie będzie takie, jak jest teraz.<br />
Że nie będę mogła uwierzyć, jakie moje życie było niepełne zanim on się pojawił.<br />
Że wpasuję się w to wszystko jak w wygodne dżinsy.<br />
I chociaż dzisiaj wydaje mi się to nieprawdopodobne, to wszystko będzie tak jak ma być, dokładnie na swoim miejscu, bez cienia wątpliwości.<br />
Ach, te hormony. Błogosławione.<br />
<br />
<br />Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-22766395603749834982014-06-30T10:28:00.001+02:002014-06-30T10:28:45.690+02:00Look NOW!Po chwili oglądania meczu Grecja-cośtam (Kostaryka? Chille?) zaczęłam poważnie się zastanawiac, co jest gorsze? Czy sobotni wieczór spędzony w towarzystwie gorzkiej czekolady z migdałami i dobrej komedii (bez wina, bez chłopa, bez wylegiwania się w łóżku, oglądania brzydkich filmów i wspólnego chichotania pod kołdrą)?<br />
Czy teoretycznie nie-samotny-niedzielny wieczór, na dodatek bez Młodego w domu, spędzony na kanapie, z zaaferowanym Nickiem znajdującym się w odrębnej czasoprzestrzeni, masującym <b><u>od niechcenia</u></b> (!!!) moją stopę, przy akompaniamencie południowoamerykańskich kibiców? <br />
Na dodatek on wymaga, żebym od czasu do czasu podnosiła głowę znad książki i aktywnie <b>patrzyła</b>.<br />
<i>- Look look now! Look NOW!</i><br />
Albo.<br />
<i>- Wow they're really playing good! Look look!</i><br />
<br />
O borze szumiący!<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHqFOLiZ8XhvMspBwGLOC5EOew1RowbPvnqNo0v-fvi3LVSzBjubdJg1Eysjh1hhZQP-FUstjWGjCu1pHnYajFQJizWhgYUJIS6iPmAsGVTOezv_ZS_69q2NZevfeVulyPWxTOIqWCQjA/s1600/1546117_10153734865875394_1282578446_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHqFOLiZ8XhvMspBwGLOC5EOew1RowbPvnqNo0v-fvi3LVSzBjubdJg1Eysjh1hhZQP-FUstjWGjCu1pHnYajFQJizWhgYUJIS6iPmAsGVTOezv_ZS_69q2NZevfeVulyPWxTOIqWCQjA/s1600/1546117_10153734865875394_1282578446_n.jpg" height="332" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Żeby nie było wątpliwości.</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
Nadal nie mamy imienia dla Bąbla.<br />
Nie żeby wybór spędzał nam sen z powiek.<br />
Czasami wymienimy na ten temat kilka zdań i nie dochodząc do konstruktywnych wnioskow, pozwalamy tematowi dryfować gdzieś w okolicach świeżo pomalowanej belki pod sufitem.<br />
Moja ostatnia propozycja nazwania Bąbla tak samo jak Młodego spotkała się z wybuchem śmiechu.<br />
A przecież moglibyśmy mieć Młodego i Młodego Juniora. A własciwie Młodego Juniora i Młodego Juniora Juniora.<br />
W takim wypadku jakby krzyknęło się:<br />
- Młooodyy!<br />
ze schodów zbiegaliby obydwoje. Oszczędnośc czasu i strun głosowych.<br />
<br />
Za to zgodziliśmy się co do obywatelstwa. Tym sposobem będziemy mieć w rodzinie aż dwie osoby o tym samym obywatelstwie!Czy to sprawi, że służby celne na lotniskach świata będą dla nas bardziej przychylne?<br />
Aczkolwiek nadal nie mamy wspólnego języka. Chociaż Młody jest coraz lepszy w angielskim, więc możliwe, że stanie się u nas językiem urzędowym.Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-40580106391304488992014-06-19T10:29:00.000+02:002014-06-19T10:30:42.202+02:00Z pamiętnika dinozaura.Od kilku dni, regularnie, co wieczór odwiedza mnie duet Braxton-Hicks.<br />
Nic nie pomaga.<br />
Jedynie wanna. Tak jakby moje ciało wyczuło, że już po przeprowadzce, wanna jest i kusi, można zacząć wykręcać różne numery.<br />
Zaczynając od skurczy przepowiadających.<br />
Wczoraj spędziłam zanurzona prawie po samą szyję pierwszą połówę meczu Hiszpania-Chile, wraz z przerwą i sporym kawałkiem drugiej połowy. Gdyby nie to, że po wyjściu moje dłonie przypominają nie pierwszej świeżości rodzynki, to moczyłabym się regularnie, co wieczór, od godziny 18:00 do 23:00.<br />
Mogłabym przyjmować w łazience interesantów.<br />
Znajomi mogliby wpadać do mnie na kawę.<br />
Szef mógłby przychodzić z ważnymi dokumentami, wymagającymi tłumaczenia na przedwczoraj.<br />
Mogłabym być niemobilna, jak ci otyli ludzie z progaramu na TLC, co ważą ponad 300kg i nie opuszczają swoich domów od lat.<br />
Moje życie mogłoby być zorganizowane wokół wanny.<br />
I czytania Bridget Jones zamiast poradnika o mądrym podejściu do niemowląt, który usypia mnie po dwóch stronach.<br />
Szczęście, że za czasów Bridget nie było facebooka. O ile bardziej skomplikowane byłoby jej randkowanie, gdyby musiała dodatkowo przejmować się statusami na fejsie, tym, co jej wybranek lajkuje albo kiedy wreszcie zmieni status związku.<br />
Cieszę się, że w okresie mojego intensywnego randkowania nie było fejsa. Jestem z pokolenia, które chodziło do ośmioklasowej podstawowki. I co lepsze - nie byłam ostatnim rocznikiem!<br />
Jak się z kimś chodziło, to się było razem i tyle.<br />
Nie trzeba było dyskutować tego, czy jesteśmy w związku czy nie.<br />
Nie było żadnych Sheldonowskich relationsheep agreement.<br />
A ze względu na kiepskie możliwości modemu pierwsze pornole widzieliśmy, jak już większośc z nas była po pierwszym razie i mieliśmy świadomość, że to nie do końca jest tak, jak na filmie.<br />
Ooo i jeszcze nie chodziło się wokół telefonu jak wokół jeża, czy już przyszedł sms, czy on napisze, czy prześle buziaka na dobranoc. Bo nie mieliśmy telefonów komórkowych.<br />
Za to koczowało się w domu jak niewolnik, zastanawiając się, czy on zadzwoni, czy nie.<br />
<br />
Podsumowując, to tak naprawdę zajebiście się cieszę, że czasy randkowania mam (<i>mam nadzieję, popartą namacalnymi dowodami</i>) już za sobą.<br />
<br />
A poza tym, to zjadłabym gofra ze śmietaną i truskawkami. <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-76873656439083427992014-06-12T11:01:00.000+02:002014-06-12T11:01:41.020+02:00W życiu każdego blogera przychodzi taki moment, że musi pokazać swoją twarz. Musi i koniec, bo Czytelnik podobno bardziej się przywiązuje do znanej sobie gęby i chętniej wraca.<br />
Ja postanowiłam pokazać nie tylko swoją twarz.<br />
Postanowiłam pokazać całą swoją sylwetkę. <br />
Ba!<br />
Całą swoja rodzinę.<br />
Z Młodym w dwóch wydaniach: na parterze i piętrze. <br />
I przy okazji nasz dom. Tak się tutaj wnętrzarsko zrobiło. <br />
<br />
Technika flamastra na papierze.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5USe4T3uMoQ8VPdcDdk6Z3ldgbxmBAGbiiz2FIlqmXGlino-Rl9KtedqUk0nPobq3fwTEwuJYvh8FfP-TGI5NRfBg_6_GQUI_WlPF36zMb7c5QgdtW8tptijqSgpuxclRHc8Z89tE7fk/s1600/20140611_130440.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5USe4T3uMoQ8VPdcDdk6Z3ldgbxmBAGbiiz2FIlqmXGlino-Rl9KtedqUk0nPobq3fwTEwuJYvh8FfP-TGI5NRfBg_6_GQUI_WlPF36zMb7c5QgdtW8tptijqSgpuxclRHc8Z89tE7fk/s1600/20140611_130440.jpg" height="640" width="457" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Od lewej: Młody, Nick i ja. Na piętrze Młody w łóżku.</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<br />
<br />Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-16181295706587071492014-06-11T11:36:00.003+02:002014-06-11T11:37:36.344+02:00Kartony rozpakowane.<br />
Borze szumiący, co to był za tydzień. A właściwie dwa tygodnie. I ile jeszcze przed nami!<br />
Lata malowania paznokci nie poszły na marne. Ramy okienne i ościeżnice trzasnęłam na biało. Nick z namaszczeniem pochyla się nad dokładnością i brakiem zacieków. Okazuje się, że pędzel malarski nie stanowi wyzwania dla kogoś, kto dojeżdża pędzelkiem lakieru do paznokci pod same skórki.A relaksuje tak samo, jak pochylanie się nad własnymi dłońmi.<br />
Oba futra przemieszczają się na półzgiętych łapach, a nocami harcują pod łóżkiem Młodego.<br />
Jeszcze tyle do zrobienia.<br />
A to już za trzy miesiące.<br />
A jak zachce mu się wyjść wcześniej?<br />
Jak mu będzie niecierpliwie, bo matka zamiast uważnie czytać książki o postępowaniu z niemowlakiem balansuje na drabinie?<br />
Jak już skończymy malowanie.<br />
Jak już umeblujemy. <br />
Jak już opiorę ciuszki.<br />
Jak już coś kupię dla Niego. Bo jeszcze nie kupiłam ani kaftanika. Ani skarpetki. Ani nawet kocyka. (#wyrodnamatka)<br />
Jak już przygotuję wózek.<br />
I łóżeczko. <br />
I cały niemowlęcy arsenał.<br />
Wtedy pozwolę mu wyjść.<br />
Byle zdążyć. Byle zdążyć!<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-42513264335573323442014-05-22T08:51:00.000+02:002014-05-22T08:51:31.883+02:00Z cyklu: "Rozważania w półśnie".<br />
<br />
Mogłabym na ten temat wyprodukować tysiąc słów. A i tak nie przebiłabym grafiki Kruszki.<br />
<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5xj1ApXMUTbcreC_ueTswG6c_Mo9aXsAGz1AIqu229BTuUX-vLNyCl335WRCp4HcbLRZNKjM4AyUm_MbN-npAcwuuLrOuj3HGDmuf_q_esqW6wKmhyphenhyphenmAHelF0lZey3vi7n7QDUrS0ciw/s1600/za_drugim_razem.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5xj1ApXMUTbcreC_ueTswG6c_Mo9aXsAGz1AIqu229BTuUX-vLNyCl335WRCp4HcbLRZNKjM4AyUm_MbN-npAcwuuLrOuj3HGDmuf_q_esqW6wKmhyphenhyphenmAHelF0lZey3vi7n7QDUrS0ciw/s1600/za_drugim_razem.jpg" height="400" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">źródło: <a href="http://kruszka.blox.pl/">http://kruszka.blox.pl</a></td></tr>
</tbody></table>
<br />Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-6979611084683670122014-05-20T10:14:00.000+02:002014-05-20T10:19:41.677+02:00Szerokim łukiem omijają mnie ciążowe nastroje. Nie jestem humorzasta, nie płaczę bez powodu. Właściwie to nie płaczę w ogóle.<br />
Nie obżeram się ponad miarę.<br />
Nie nietoperzę na muszlą klozetową, wyrzucając zawartość żołądka.<br />
Nie ruszam się prawie wcale z kanapy. (<i>tak na fali negowania, wiem, że to nic chlubnego</i>)<br />
Nie siedzę na chorobowym.<br />
Złudnie możnaby odczytać powyższe jako potwierdzenie faktu, że czuję się całkiem dobrze.<br />
<br />
Jest jednak jedna rzecz, która nie daje mi spokoju. Codziennie targa mną po przeciwnych biegunach niezdecydowania.<br />
Moje włosy.<br />
Moje włosy od roku nie farbowane, zapuszczane w naturalnym popielatociemnomysimblond kolorze. Pięknym. Oryginalnym. No cud malina, od tylu lat się zbierałam, żeby przestać farbować i wreszcie mi się udało.<br />
Wtedy przyszła ciąża.<br />
Wiedziałam, że prędzej czy później nastapi ten moment, kiedy z włosem naturalnym poczuję się jak ta niezrównoważona kobieta, która mieszkała obok apteki, nosiła kilka par spódnic jednocześnie, w środku lata stała przy płocie w wełnianej czapie i pytała przechodzących mężczyzn o doradzenie jej w problemach z jej osobistą waginą. <br />
Pierwszym pomysłem była grzywka. Przecież męczyłam się z zapuszczeniem jej ponad rok. <i>Dlaczegoby nie póść już teraz, zaraz do fryzjera i nie ściąć jej ponownie?</i> Przecież tak mi ładnie w tej grzywce było. Już już za telefon łapałam.<br />
Ale.<br />
Następnego dnia obudziłam się z pomysłem boba. Grzywki nie będzie, bo ścinam się na boba. Króciutkiego, co go nawet w kucyk nie da rady.<br />
<i>No to co z tym kolorem?</i><br />
Będzie czekolada. Zimna czekolada, bo mi tak dobrze było w ciemnych włosach. A jeszcze trzy opakowania henny stoją w łazience, może by je zużyć?<br />
Co z tego że od roku walczyłam z zielonkawym włosiem, zniszczonym pohennowym rozjaśnianiem, bo chciałam wrócić do naturalnego koloru? Jutro lecę kupić farbę, bo na szczęście dzisiaj sklepy zamknięte.<br />
Kolejny poranek.<br />
A może by tak na blond? <i>Nieee, w blondzie źle się czułam. I te odrosty.</i> No ale taki blond naturalny, o jeden-dwa tony jaśniejszy od obecnych. Pomyśl kochana, długie blond włosy. Marzenie.<br />
<br />
Hormony to takie małe diabły, co mają punkt dowodzenia w ośrodku decyzyjnym w mózgu.<br />
102 dni przede mną.<br />
<i>Ale nadal myślę o tym blondzie.</i><br />
<br />
<br />Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-46272277432469254452014-05-09T12:05:00.001+02:002014-05-09T12:05:58.662+02:00Nasze wkrótce-już-byłe mieszkanie lśni czystością. Gdyby na przykład Małgorzata Rozenek wraz z AntheĄ Turner zdecydowały się przeprowadzić u mnie test białej rękawiczki, na pewno wypadłabym lepiej niż na świadectwie maturalnym z fizyki.<br />
Przez ostatnie tygodnie przewinął się u nas fotograf, pośrednik nieruchomości oraz stadko kupujących. Dla każdego z odwiedzających sprzataliśmy, pachniliśmy, paliłam świece waniliowe (podobno zapach wanilii pomaga sprzedać mieszkanie), odkurzaliśmy, pucowaliśmy, zakrywaliśmy obrazami i neutralnymi zdjęciami, chowaliśmy po szafkach i upychaliśmy w garderobach.<br />
Zrozumiałam, że te wszystkie piękne wnętrza co je tak zapamiętale oglądam na stronie z nieruchomościami - są piękne tylko na zdjęciach. Bo NIKT NORMALNY TAK NIE ŻYJE. Prawda ta uderzyła mnie z siłą błyskawicy i radośnie zamieszkała w mojej głowie. Już nie mam wyrzutów, że na oknie smugi, łóżko nie pościelone i olaboga! bez narzuty. Że na stole w kuchni zamiast gustownych świeczników stoi kolorystycznie niedobrana misa z owocami nie zawsze pierwszej świeżości. Że na sofie dwa rozmemłane koce i poduszka z twarzy podobna zupełnie do nikogo, ale świetnie działająca na mój obciążony kręgosłup. <br />
Siedzieliśmy w tym sterylnie czytym mieszkaniu i czuliśmy się jak nie u nas.<br />
Teraz powoli przywracamy stan chaosu. Został jedynie zapach wanilii, bo jakoś wyjątkowo mi przypasował.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: left;">
Potomek żyjący po drugiej stronie pępka kopie zapalczywie od rana do wieczora i przez pół nocy. Rano, przed budzikiem, budzi mnie radosne trzaskanie małymi stópkami w okolicach żeber i pęcherza. Trzaska mnie tak opamiętale, że czasami, w mrocznych fantazjach snutych bladym świtem, widzę go na porodówce, jak wyskakuje ze mnie w czarnych skórzanych spodniach, kowbojkach i ramonesce, ze skórzaną czapeczką na małej głowie i ze szlugiem w zębach. I nie zaszczyciwszy nas nawet jednym spojrzeniem udaje się wprost przed siebie, kopiąc po drodze położną w kostkę i zamykając z impetem drzwi od sali porodowej. </div>
<div style="text-align: left;">
Taki charakterny typ.</div>
Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-33071388118424809992014-04-02T10:58:00.001+02:002014-04-02T10:58:16.029+02:00AdasiaPierwszy sen był taki, że budzę się na sali pooperacyjnej. Nick przynosi mi dziecko zawinięte w szpitalny kocyk.<br />
<i>- Chłopiec czy dziewczynka</i> - pytam czujnie.<br />
<i>- Dziewczynka</i> - odpowiada Nick, ale coś w jego twarzy każe mi poważnie wątpić w szczerość jego słów. <br />
<br />
Otwieram pampersa.<br />
A tam.<br />
<i>tadam! </i><br />
Penis.<br />
<br />
<i>- Co to jest?</i> - pytam Nicka wskazując na rzeczoną część ciała.<br />
<i>- Aa, to NIC TAKIEGO.</i><br />
<i>(Adasia moja, Adasia)</i><br />
<br />
<i>***</i><br />
Wartka akcja drugiego snu toczyła się na fotelu lekarskim, gdzie niemiecki<i> </i>ginekolog, jeżdżąc głowicą usg po moim brzuchu oświadcza:<br />
<i>- Jaki piękny chłopiec!</i><br />
Reszta snu to dominujące poczucie zawodu.<br />
Obudziłam się pogodzona.<br />
<br />
Dlatego, gdy udaliśmy się do niemieckiego doktora, przemykając pod czujnym okiem jego osobistej małżonki pod postacią <i>bazyliszka</i>*, w recepcji.<br />
Byłam przygotowana.<br />
Choć nie powiem. Trochę mi żal, że nie będzie malowania paznokci.<i>(Kto, ach kto odziedziczy po mnie te wszystkie lakiery?!) </i>Nie będzie długich włosów, kokardek i kiteczek, body z falbanką i nie dowiem się, jak wygląda świat oczami małej kobiety. <br />
<br />
No ale, do trzech razy sztuka przecież.<br />
<br />
<i>*)</i> <i>choć chłód i rezerwa biją z uroczej recepcjonistki na odległość kilku kilometrów, pogrążając wszystko co żywe i szczęśliwe w zimnym półmroku Mordoru, trudno się dziwić. Jej mąż wchodzi do gabinetu z obcą babą. Kila razy dziennie, za każdym razem z inną. A ona ma świadomość, że przynajmniej jedno z nich, jak tylko zamkna się masywne, dźwiękoszczelne drzwi - ściagnie majtki. </i><br />
<i>Taka karma.</i><br />
<br />
<br />Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-18430932207635323262014-03-28T10:24:00.001+01:002014-03-28T10:24:34.995+01:00Plaża.Zima w tym roku była dla nas wyjątkowo łagodna. Samochód odśnieżyć zdarzyło mi się dwa razy, poranne skrobanie szyb mogę policzyć na palcach obu rąk. Zapewne klimatyczna bogini zdawała sobie sprawę, że rozpieszczona przez kilka miesięcy posiadaniem garażu, nie będę ucieszona skrobiąc, odśnieżając i wykopując co rano tunel prowadzący na parking. No i tak to wszystko zorganizowała, żeby mi życie ułatwić.<br />
Teraz już wiosna pełną parą. Dni coraz dłuższe, noce coraz krótsze. Z niecierpliwością czekam na pierwsze liście, które tutaj pojawiają się dużo później niż w Polsce, więc pewnie przyjdzie mi poczekać jeszcze ze dwa miesiące. Taka karma.<br />
<br />Jeszcze bardziej czekam, żeby pojechać TAM.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgp8269z4lbMIo1rUfF2zAbu_6mQLtr7ekWAg5UR2rMsavjQ86hlu-VWVgYmG8IifcU2u40AQmpaM2n2gH8xQg55zekMBwBcjtkptp01UpQRBoyqf1o3IJIV9G7-wMCZFPyLALYQFNSMN4/s1600/plaza1.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgp8269z4lbMIo1rUfF2zAbu_6mQLtr7ekWAg5UR2rMsavjQ86hlu-VWVgYmG8IifcU2u40AQmpaM2n2gH8xQg55zekMBwBcjtkptp01UpQRBoyqf1o3IJIV9G7-wMCZFPyLALYQFNSMN4/s1600/plaza1.JPG" height="422" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVKolPPpSNb9Zokj2FVpFZwr06FhTyK1CaGQTwu0kiGkizMI_D-UiQxS8RC-AY3dMvlWHF3pCi_1hjWzKs1_yh38fSU6Rm0on52SKiuKz-0fCZ2-hMqflcn3CkHbtR8F4aDGU5ZUtXXz0/s1600/plaza2.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVKolPPpSNb9Zokj2FVpFZwr06FhTyK1CaGQTwu0kiGkizMI_D-UiQxS8RC-AY3dMvlWHF3pCi_1hjWzKs1_yh38fSU6Rm0on52SKiuKz-0fCZ2-hMqflcn3CkHbtR8F4aDGU5ZUtXXz0/s1600/plaza2.JPG" height="422" width="640" /></a></div>
<br />
I robić TO.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeTc1XOtRzbmD1h3xBmu9HDtdXNZtu76ASw-LjfRA5ibES3UZ36zN42RMlkloIo9nu9Zade936lltUUEF2pNKtOYpjyiSr_OteR5U3hOlghMWVYLy8vuBbYAiknv3SKB3vqlFHRQtNW84/s1600/plaza3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeTc1XOtRzbmD1h3xBmu9HDtdXNZtu76ASw-LjfRA5ibES3UZ36zN42RMlkloIo9nu9Zade936lltUUEF2pNKtOYpjyiSr_OteR5U3hOlghMWVYLy8vuBbYAiknv3SKB3vqlFHRQtNW84/s1600/plaza3.jpg" height="480" width="640" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: left;">
Mała, opustoszał plaża, na której wspomnienie ogarnia mnie czyste szczęście i poczucie błogości.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Aaach. Rok temu, kiedy stawiałam pierwsze kroki w tym nowym świecie bez stresu, strachu, kłótni, upokorzeń - miałam takie poczucie, że to tylko na chwilę. Że zaraz się to skończy, zacznie się szarpanina, ciche dni, schodzenie z drogi, coraz większe wymagania którym nie sposób sprostać nie tracąc siebie.</div>
<div style="text-align: left;">
Minął rok, a ja nadal nie mogę uwierzyć, że można żyć takim normalnym, spokojnym, szczęśliwym życiem. Nadal jestem wdzięczna za każdy dzień tego mojego (naszego) nowego życia i codziennie zasypiam z uśmiechem na twarzy. </div>
<div style="text-align: left;">
Oczywiście, żeby nie było zbyt słodko, budzę się z warkotem i chęcią mordu tego, który zostawił zapalone światło w sypialni, albo śpiewa całą pojemnością płuc pieśni o Panu Tiktaku, albo łaskocze mnie wąsami w nos, albo całuje w wystawioną spod pierzyny stopę.</div>
<div style="text-align: left;">
Jej Wysokość Ciężarność wstaje póki co ostatnia i chce się naprawdę nacieszyć tymi kilkoma porankami spokojnego życia z odrośniętym jedynakiem, jakie jej pozostały.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Wspaniale jest mieć rodzinę.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<br /><br />
<br />
<br />Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-25844428801465141642014-03-21T10:27:00.001+01:002014-03-21T10:27:52.274+01:00Po wyjściu z basenu zrozumiałam, jak czują się wieloryby wyrzucone przez morskie fale na piaszczysty brzeg. Te, które Green peace podobno spycha spowrotem do morza.<br />
Pod wodą moje ciało jest lekkie jak piórko. Poruszam się z gracją. Odpoczywam. Słucham dźwięku bąbelków powietrza wypuszczanych nosem (Z tymże nosem prawie że w kroku osoby płynącej przede mną). <br />
Na lądzie jestem ociężała. Stopy nie nadążają za duchem. Oddech przyspiesza. I jeżu, jak ja się komicznie schylam. Nie dość, że wszystko leci mi z rąk, nagminnie. To nie pochylę się jak filigranowa kobieta, którą w mej glowie wciąż jestem. O nie. Ja kucam w szerokim rozkroku. Czasami zastanawiam się, czy nie powinnam zostać w tej pozycji. Wydaje się to łatwiejsze niż ponowne osiągnięcie pionu. Ot, byłabym jak żaba nad stawem. Staw to woda. Woda to lekkość ciała i spokojny przepływ myśli.<br />
<br />
Prawda jest taka, że ciężko mi to zaakceptować.<br />
Nie znoszę nie mieć kontroli nad własnym ciałem.<br />
Przeraża mnie jak rośnie.<br />
Nie widzę już np czy linia bikini wymaga interwencji maszynki do golenia.<br />
Moje piersi stanowią wyzwanie dla norweskiego przemysłu gorseciarskiego. <br />
Daleko mi do różowości i pluszowości rozentuzjazmowanych przyszłych mam czekających na <i>swoją fasolkę</i>.<br />
Zgodnie z tym, co piszą w mądrych księgach, obecnie mam w brzuchu awokado. Jakieś nienaturalnie rozrośnięte chyba. Okaz przypominający rozmiarem arbuza.<br />
<br />
Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo jest mi źle w moim ciele, dopóki Nick nie ściągnął ze mnie ostatniej sztuki odzieży.<br />
<i>- Can I take it?</i><br />
<i>- If you must.</i><br />
<i>- Are you cold?</i><br />
<i>- No, I just can't stand the way I look like right now.</i><br />
<br />
161 dni przede mną.<i><br /></i><br />
<br />
<br />Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-37341104636374622682014-03-12T10:35:00.000+01:002014-03-21T10:27:38.809+01:00<div style="text-align: justify;">
Młody zjawił się na progu z hodowlą nowych <i>kosedyr</i>. Zwierzątka wlasnoręcznie nazbierane i zapakowane szczelnie w reklamówkę z Rema 1000. Wraz z ziemią. Mój słuszny sprzeciw na umieszczenie ich w odmętach osobistej szafy Młodego spotkał się z niezrozumieniem, akcją protestacyjną i cichą kapitulacją. Pieszczoszki zostały po drugiej stronie drzwi, a w reklamówce Młody skrupulatnie wyrwał małą dziurę mającą zapewnić tlen swoim podopiecznym. Następnego dnia zesztywniałe dżdżownicze truchło (<i>Mamo zobacz, chyba trochę śpią. Nieeee, żyją, przecież dałem im powietrze.</i>) zostało rozdystrybuowane do tarasowych doniczek ze zdechłymi pozimowymi kwiatkami. Dżdżownice śpią tam po dziś dzień. Ot proszę, jakie zmęczone.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Co on tam ma w tej torbie? </i>- zapytał Nick z ciekawością obserwując, jak Młody rozkłada swoje pieszczoszki po donicach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Co, nie powiedział ci?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- No mówił, opowiadał całą drogę do domu. Ale ja nie bardzo rozumiałem, na wszelki wypadek cieszyłem sie i mówiłem, że jest super.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Aaa, no, dżdżownice.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- A, to dobrze. Myślałem, że nazbierał jakąś kupę.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Matko. W jakim języku wychowamy małego Bąbla?</div>
<div style="text-align: justify;">
Każde z naszej trójki mówi innym... </div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście są jakieś momenty spójne.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja z Młodym porozumiewamy się polskonorweskim.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nick ze mną porozumiewa sie autorską odmianą angielskopolskochorwackiego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nick z Młodym z kolei opracowali osobistą odnogę języka norweskoangielskiego z wyraźnymi polskimi akcentami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jaką damy mu (jej?) narodowość?</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdzie to wszystko sprawdzić?</div>
<div style="text-align: justify;">
Podskórnie czuję, że najwyższa pora podjąć jakieś znaczące decyzje. </div>
<br />
<br />Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-30577138850961824752014-03-11T09:08:00.000+01:002014-03-11T09:08:13.302+01:00<div style="text-align: justify;">
No i stało się. Wkrótce trzecia przeprowadzka w przeciągu dwóch lat. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wydaje mi się, że pewnego dnia. Kiedy będę starsza. Dość starsza. Wszystko mi się popierniczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podjadę moją wysłużoną Toyotą pod dom jakiegoś człowieka. I będę usilnie starała się wtargnąć do wewnątrz, uparcie twierdząc, że mieszkam tam ja i moja rodzina.</div>
<div style="text-align: justify;">
Albo na przykład wezwę policję i każę go eksmitować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Już teraz, w chwilach bezmyślności która czasami ogarnia mnie gdy siedzę za kółkiem, jestem nieco skonfundowana. Na przedostatnim rondzie mój ciężarny umysł wysyła mnie pod różne adresy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak długo jak nie wbiję obcym ludziom na chatę łudzę się, że mam nad tym pełną kontrolę.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Inna sprawa, że cpo cichu planuję przykłuć się łańcuchami do ścian obecnego mieszkania. Mimo, że ledwo się tam mieścimy. Mimo, że część garderoby przechowywana jest na regale na książki. Mimo, że w pokoju Młodego dzieciaki siedzą na łóżku, pod łóżkiem, zwisają z sufitu i wyłażą w środku nocy z garderoby, zapomniane przez nas i nie odesłane do domu. Mimo, że okazjonalnie stawia się u nas na obiad pół podwórka. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dobrze mi w tym ciasnym chaosie.</div>
Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-44159900937826733822014-03-10T09:29:00.001+01:002014-03-10T09:29:55.529+01:00<div style="text-align: justify;">
Jakoś nie mam czasu na tą ciążę. Między rozterkami związanymi z kupnem czegoś, w czym się pomieścimy wygodniej całą czwórką a sprzedażą naszego ukochanego mikromieszkanka, w którym jesteśmy TACY szczęśliwi. Między warsztatowaniem samochodu a rocznym przeglądem kota u weterynarza. Między zimowymi feriami we Włoszech a wiadomością, że po macierzyńskim prawdopodobnie nie będę miała gdzie wracać i znów czeka mnie szukanie pracy. Nagle obudziłam się kilka tygodni po pierwszym trymestrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Coś się tam w brzuchu przewraca.</div>
<div style="text-align: justify;">
Coś bąbelkuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
Coś kopie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Im okrąglejszy i twardszy robi się mój podpępek, tym mniej wierzę w tę ciążę.</div>
<div style="text-align: justify;">
...jakby działa się gdzies poza mną.</div>
<div style="text-align: justify;">
...jakbyśmy wcale się desperacko nie starali (<i>"nogi do góry, haha, będę Cię trzymał pół nocy pod samym sufitem, jeśli będzie trzeba!"</i>)</div>
<div style="text-align: justify;">
...jakby to kto inny podjął decyzję za mnie. A nie podjął.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nick nie rozumie, ale i tak uparcie mu wyjaśniam.</div>
<div style="text-align: justify;">
On jest szczęśliwy, nie może się doczekać. Mówi, że to najpiękniejsze co nam się mogło przytrafić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Może powinnam mu zaufać? W końcu z nami też miał rację, kiedy ja rozkładałam każdy jego gest na atomy i z czujnością psa policyjnego szukałam dowodów na "to nie to".</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Może powinnam coś poczytać, wkręcić się bardziej w ten ciążowy klimat? Zacząć bać się jeść sushi i wpadać w paranoję na widok półkrwistego steka. Z kieliszkiem czerwonego wina. Mniam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czasami mam wrażenie, że moje życie biegnie obok mnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Im szybciej biegnie, tym bardziej jestem oderwana od rzeczywistości.</div>
Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-30748094395387739202014-02-13T09:04:00.000+01:002014-02-13T09:04:09.979+01:00<div style="text-align: justify;">
Myślę, że Gracjan Roztocki to było już trochę za dużo, jak na tolerancyjne możliwości Nicka. Po obejrzeniu poruszającego mnie od zawsze przeboju <a href="https://www.youtube.com/watch?v=91PNPHZiN-I" target="_blank">Internet </a>zapytał, czy polski przemysł muzyczny produkuje jakieś NORMALNE przeboje, czy ja po prostu jestem fanką mrocznej gałęzi, reprezentowanej przez <a href="https://www.youtube.com/watch?v=syoIzCZcdSY" target="_blank">pana-prawie-bez-majtek</a>, <a href="https://www.youtube.com/watch?v=qTI-OniHrOk" target="_blank">chłopaków ze żwirowiska</a> i <a href="https://www.youtube.com/watch?v=3xbfFAYTN-g" target="_blank">radośnie pląsającą panią w legginsach</a>.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
Szukamy domu. To znaczy Nick szuka. Przegląda ogłoszenia, oglada prospekty, projekty, kupuje ziemię i buduje własnymi rękami. Codziennie, z czystej uprzejmości, zasiadam obok niego i pozwalam mu dzielić się ze mna odkryciami dnia. Na tym etapie rudery zaczynają przekształcać się w pałace, lepianki w wille. Byle tylko wreszcie się zakotwiczyć. Poprzednio, po kilkumiesięcznej rundzie i kilku emocjonujących licytacjach udało mi się zdobyć dom, z którego wiałam prędzej niż się zdążyłam rozpakować, zostawiając za sobą część swojego życiowego dobytku. Znów rozmowy w banku (<i>"Aggo, tym razem porządniej wybierz sobie mężczyznę."</i> poradziła mi moja osobista pani doradzająca w banku. To samo ja mogłabym powiedzieć o jej fryzjerze, no ale..), bieganie po mieszkaniach na sprzedaż, pakowanie, rozpakowywanie, przenoszenie, wyrzucanie (och, ile tego poszło i jak mi teraz lżej) i na progu Nick z dwoma sportowymi torbami (jak mu się przez 30 lat zdołało tak mało zgromadzić?). I znów to samo. Zaczynam kolejną rundę, banki, domy na sprzedaż, deweloperzy i Wy, moi zaprzyjaźnieni pośrednicy nieruchomości! Tęskniliście? Oto wracam! Trzecia przeprowadzka w przeciągu dwóch lat. Biorąc pod uwagę, że każde z tych miejsc miało być już na stałe, to trochę wątpię w sprawne działanie moich procesów poznawczych. </div>
Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-22588268760741933242014-02-04T11:52:00.000+01:002014-02-04T11:52:16.414+01:00<div style="text-align: justify;">
Obecność drugiego dziecka w mieszkaniu wywołuje we mnie ataki paniki, duszności i niechęci. Uwielbiam to dziecko całym moim ciotczanym sercem. Tyle, że ono jest WSZĘDZIE. W tym samym czasie wyjada kotom karmę z misek (<i>Royal Kanin psia jego mać, przynajmniej wartościowe</i>), degustuje smaki świeczek-podgrzewaczy (<i>wszystkie sześć, a jak, zawsze może się okazać że któraś z nich znacząco odbiega smakiem od parafinowej sąsiadki</i>) i liże podeszwy własnych butów, wraz z malowniczo rozplaskaną gumą przypadkowego przechodnia (<i>z gruźlicą i chlamydią</i>) na tychże. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dzielę się z Nickiem moimi obawami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie martw się, ono nie zacznie od razu chodzić. Najpierw będzie przez kilka miesięcy leżało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- No ale w końcu ZACZNIE chodzić i będzie WSZĘDZIE! </div>
<div style="text-align: justify;">
- Będę je tulił i całował, cały czas.</div>
<div style="text-align: justify;">
- I co? Spowolnisz tym w cudowny sposób jego rozwój motoryczny?Ja już się ODZWYCZAIŁAM od takich maluchów, ja bym chciała od razu takiego sześciolatka jak teraz mamy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Następne zrobimy szybko, żeby nie było takiej różnicy wieku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co? Nastepne? Boszzz nie mógłbyś następnego Ty urodzić?</div>
<div style="text-align: justify;">
Czemu wybrałam życie z mężczyzną? </div>
<div style="text-align: justify;">
Z kobietą moglabym się podzielić: raz Ty nosisz a raz ja. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Moje marzenie o dużej rodzinie nijak ma się do mojej niechęci przechodzenia przez kolejne dziewięć miesięcy mdłości, tej dziwacznej niechęci do jedzenia połączonej z ssącym głodem przysmaków wprost z basenu Morza Śródziemnego, w których prym wiodą delikatne przegrzebki kładzione na rukoli, kulki mozarelli z bazylią i pomidorami, focaccia moczona w oliwie z pierwszego tłoczenia, czarne oliwki, ser feta, delikatna jak piórko szynka parmeńska i białe wino z kostkami lodu, którym popijam to wszystko w marzeniach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na jawie chwilowo nie mogę pić. Woda robi coś i wszystko mi się przewraca. Nie zwraca, a przewraca.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zasypiam na lewym boku, przy odwróceniu na prawy treść żołądkowa woła: siup chłopaki, lecimy na drugi boczek. Starajcie się jak najwyżej w przełyku chlupnąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wygladam jak z Młodym w 5 miesiącu. Spodnie ciążowe w użyciu od dwóch tygodni. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
Pani w placówce edukacyjnej Młodego zasugerowała, żeby zapytać dziecko kim chciałoby zostać jak dorośnie. Odkryjemy jego marzenia, plany, pokierujemy go na wyboistej ścieżce edukacji, wskazując mu właściwy drogowskaz. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wbiegłam do domu z rozwianym włosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Co ze mnie za matka, że nigdy nie wpadło mi do głowy to proste pytanie? Skupiona na sobie? Wyrodna? Niedbała?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Jak moglam pominąć tę ważną kwestię?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Ze wzruszeniem na ustach wyartykułowałam:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Synu, kim chciałbyś zostać, jak dorośniesz? (<i>strażakiem, policjantem? może lekarzem, prawnikiem, mikrobiologiem?</i>)</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ninja.Albo Batmanem. Nieee...Ninja.</div>
<div style="text-align: justify;">
W takim razie karate.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-90001273204780798942014-01-27T12:00:00.000+01:002014-01-27T12:00:21.278+01:00<div style="text-align: justify;">
- Agga wyglądasz okropnie! Pewnie będzie dziewczynka, bo mówią że dziewczynki <b>wyciągają całą urodę z matki </b>(aaaa!COOOOO???? z innych tak ale że ZE MNIE!?). Ja też tak wyglądałam na początku ciąży.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po tej budującej rozmowie z wieloletnią osobistą przyjaciółką Agga uświadomiła sobie, że w przyszłości w sytuacji wieczorno skypowej użyje jakże dobrze znanego wykrętu: "Sorry, kamerka mi padła."</div>
<br />
Może i będziesz dziewczynką? Na razie wyglądasz jak głowobrzuch z balonikiem w ręku. Widzieliśmy na własne oczy. Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-52639099692269867632014-01-22T21:04:00.002+01:002014-01-22T21:04:57.269+01:00Seksualny edukator.Na wieść że będzie braciszek albo siostrzyczka uslyszałam stanowcze: No ale jak to sie stało?<br />
- No wiesz, byliśmy u lekarza i okazało się, że bejbi jest w brzuszku.<br />
- To wiem. Ale JAK on wszedł do BRZUSZKA? Jak To sie stało?!<br />
<br />
(<i>No wiesz synu, staraliśmy się szaleńczo trafić w dni płodne, a dla pewności Nick łapał mnie za kostki i podwieszał pod sam sufit, żeby jego armia dotarła tam, gdzie miała dotrzeć, bez zbędnych strat w liczebności i sile.</i>)<br />
<br />
- No, pamietasz, jak ci mówiłam, że tatuś zasadza nasionko w mamusi?<br />
- Pamiętam.<br />
- No i Nick zasadził.<br />
- No ale JAK on je zasadził?<br />
<br />
Nie ma bata. Musiałam wyjaśnić. Z moich wyjasnień jasno wynika że:<br />
1. Tata dysponuje nasionkami.<br />
2. Nasionka taty przechowywane są w siusiaku.<br />
3. I za cholerę nie wiadomo, jak sie stamtąd wydostają, ale ma to coś wspólnego ze spaniem i nie boli, a nawet bywa miłe.<br />
<br />
Taki ze mnie seksualny edukator. <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
PS. Dziękuję za komentarze pod moim poprzednim wpisem. Wzruszyłam się, że nadal tutaj zaglądacie i postanowiłam zostać tu, gdzie jestem :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7517165062537116278.post-30570681702363895412014-01-20T13:37:00.001+01:002014-01-20T13:37:25.939+01:00Usunąć czy zostawić?<div style="text-align: justify;">
Stoję na rozdrożu. Od prawie roku się zastanawiam, a dumanie to prowadzi mnie zdecydowanie do nikąd. Zastanawiam się, co z tym blogiem począć? </div>
<div style="text-align: justify;">
Serce i zapęd do pisania bloga kosmetycznego straciłam już dawno temu, jakoś się w tym nie odnajduję, to nie ja. Pewnie, że dalej się maziam, masuję, kremuję, balsamuję, olejuję, nawilżam, usuwam martwy naskórek, lakieruję i roluję. Ale, jeżu miłosierny, nie mam palącej potrzeby szczegółowej dokumentacji orki mojej nad samą sobą. </div>
<div style="text-align: justify;">
Mam za to palącą potrzebę pisania. Tyle się dzieje, a ja już nie umiem długopisem w zeszycie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pomysł mam taki, by zostawić to jak jest i otworzyć coś nowego, w innym zakątku internetow. A obecny blog skazać na spokojną egzystencję zmierzającą powoli w kiedunku niebytu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zastanawiałam się już, jak to wszystko ogarnąć, czy może jakąś podstronę
dodać czy jakiś inny trik magiczny w systemie zerojedynkowym.
Aczkolwiek, ponieważ obecnie nie jestem w stanie ogarnąć niczego więcej,
niż potrzebę zapijania ogórków kiszonych napojem czekoladowym Nesquik -
wydaje mi się, że łatwiej będzie mi po prostu zacząć od nowa. </div>
<div style="text-align: justify;">
Co dalej, Czytelniku drogi, który zaglądasz tutaj raz na jakiś czas, z mieszaniną nadziei i zrezygnowania? Czy pisać dalej tu, czy przenieść się gdzieś i symbolicznie zacząć od nowa? Myślę, że ostateczną decyzję podejmę wkrótce, jednak ciekawa jestem opini tych kilku osób, które regularnie tutaj podglądają sprawdzając, czy daję jakieś znaki życia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ponieważ obiecałam sobie popracować nad krótką forma, zostawiam pytanie i znikam. Ciekawa Waszego zdania.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<br />Aggahttp://www.blogger.com/profile/10508869617446810949noreply@blogger.com11