wtorek, lutego 04, 2014

Obecność drugiego dziecka w mieszkaniu wywołuje we mnie ataki paniki, duszności i niechęci. Uwielbiam to dziecko całym moim ciotczanym sercem. Tyle, że ono jest WSZĘDZIE. W tym samym czasie wyjada kotom karmę z misek (Royal Kanin psia jego mać, przynajmniej wartościowe), degustuje smaki świeczek-podgrzewaczy (wszystkie sześć, a jak, zawsze może się okazać że któraś z nich znacząco odbiega smakiem od parafinowej sąsiadki) i liże podeszwy własnych butów, wraz z malowniczo rozplaskaną gumą przypadkowego przechodnia (z gruźlicą i chlamydią) na tychże. 
Dzielę się z Nickiem moimi obawami.
- Nie martw się, ono nie zacznie od razu chodzić. Najpierw będzie przez kilka miesięcy leżało.
- No ale w końcu ZACZNIE chodzić i będzie WSZĘDZIE! 
- Będę je tulił i całował, cały czas.
- I co? Spowolnisz tym w cudowny sposób jego rozwój motoryczny?Ja już się ODZWYCZAIŁAM od takich maluchów, ja bym chciała od razu takiego sześciolatka jak teraz mamy.
- Następne zrobimy szybko, żeby nie było takiej różnicy wieku.

Co?  Nastepne? Boszzz nie mógłbyś następnego Ty urodzić?
Czemu wybrałam życie z mężczyzną? 
Z kobietą moglabym się podzielić: raz Ty nosisz a raz ja.

Moje marzenie o dużej rodzinie nijak ma się do mojej niechęci przechodzenia przez kolejne dziewięć miesięcy mdłości, tej dziwacznej niechęci do jedzenia połączonej z ssącym głodem przysmaków wprost z basenu Morza Śródziemnego, w których prym wiodą delikatne przegrzebki kładzione na rukoli, kulki mozarelli z bazylią i pomidorami, focaccia moczona w oliwie z pierwszego tłoczenia, czarne oliwki, ser feta, delikatna jak piórko szynka parmeńska i białe wino z kostkami lodu, którym popijam to wszystko w marzeniach.
Na jawie chwilowo nie mogę pić. Woda robi coś i wszystko mi się przewraca. Nie zwraca, a przewraca.
Zasypiam na lewym boku, przy odwróceniu na prawy treść żołądkowa woła: siup chłopaki, lecimy na drugi boczek. Starajcie się jak najwyżej w przełyku chlupnąć.
Wygladam jak z Młodym w 5 miesiącu. Spodnie ciążowe w użyciu od dwóch tygodni. 

***
Pani w placówce edukacyjnej Młodego zasugerowała, żeby zapytać dziecko kim chciałoby zostać jak dorośnie. Odkryjemy jego marzenia, plany, pokierujemy go na wyboistej ścieżce edukacji, wskazując mu właściwy drogowskaz. 
Wbiegłam do domu z rozwianym włosem.
Co ze mnie za matka, że nigdy nie wpadło mi do głowy to proste pytanie? Skupiona na sobie? Wyrodna? Niedbała?
Jak moglam pominąć tę ważną kwestię?
Ze wzruszeniem na ustach wyartykułowałam:
- Synu, kim chciałbyś zostać, jak dorośniesz? (strażakiem, policjantem? może lekarzem, prawnikiem, mikrobiologiem?)
- Ninja.Albo Batmanem. Nieee...Ninja.
W takim razie karate.


You Might Also Like

6 komentarze

  1. Mam niewidocznego, ale gigantycznego banana na twarzy, kiedy widzę, że z tego bloga woła mnie nowy post. Muuuak! :*

    Ja tam podziwiam rodziców. Sama nie mam cierpliwości do czegoś (tu: kogoś), kto jest wszędzie i po prostu - nie rozumie. A ja dysponuję tylko logicznymi argumentami, które na tegoż nie działają, nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie tylko mnie zaszkodzi, ale wręcz sam może sobie wyrządzić krzywdę. Z tego powodu nie mam również zwierzaka... choć podejrzewam, że ze zwierzakiem byłoby poniekąd łatwiej.
    Powtarzam, jestem pełna podziwu.

    Pisz, kurde, jak najczęściej.

    "Z kobietą mogłabym się podzielić: raz Ty nosisz a raz ja."
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, jest mi niezmiernie miło :)
      A z dzieciakami tak już jest - jedni nie mają cierpliwości a drudzy mogliby zaadoptować wszystkie niechciane dziewczynki z Chin. Ja do obcych mam mniejszą cierpliwość i tolerancję, ale podobno w obliczu osobistego potomka jestem oazą spokoju :)

      Usuń
  2. Ze swoim to troche inaczej niz z "cudzym", nawet jesli jakies wiezy krwi sa ... bedzie dobrze, naturalnie i wszystkie elementy układanki na swoje miejsce wpadną jak przyjdzie czas :)

    Kudlata chce byc panią pracująca w zielonym sklepie spożywczym ... no to kupiliśmy jej kasę do zabawy ... sprzedaje ksiazki :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młodego pokochałam od pierwszego kwiknięcia, chociaż podczas jego życia prenatalnego ze zgrozą obserwowałam obce noworodki. Instynkt i oksytocyna - na tym można polegać :)

      Kudłata ma jasno sprezycowaną wizję przyszłości :)

      Usuń
  3. Dobra, jestem i nadrobiłam zaległości. Boże jak ja kocham tak nadrabiać szczególnie, że wieści są bombowe!!!! Swoim zwyczajem nie gratuluję a trzymam mocno kciuki, na gratki jeszcze będzie czas. Dziwne ale u nas obyło sie bez pytania o to jak mała znalazła sie w brzuchu.....widac wszystko przede mną. Buziaki wielkie

    OdpowiedzUsuń
  4. świetnie piszesz, aż chce się czytać kolejne posty :) mi wydawało się jeszcze jakiś czas temu, że dziecko będzie czymś, czego właśnie mi brakuje. ale im mój chrześniak starszy, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to nie dla mnie. maluchy, pieluchy - jak najbardziej, chętnie przyjmę. ale im dalej w las, tym gorzej - 5-latek mnie przerasta.
    a na pytanie kim chce zostać odpowiedział tak, że nawet Ninja byłby lepszy... "ciocia, chcę pić piwo i podrywać laski prze barze..." :D i powiedz mi co mu kupić? od razu kratę piwa czy podręcznik podrywania?
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń