Na walizkach.

piątek, lipca 29, 2011

Bagaże już prawie spakowane. Zostało do wykonania kilka ostatnich, drobnych gestów: poskakanie po walizach w celu ich zamknięcia, rozszczelnienie okien, wyrzucenie śmieci, pamiętanie żeby zabrać ze sobą Młodego.. Tak, wiele spodziewam się po tym wyjeździe. Biorąc pod uwagę stan, w jakim znajduje się obecnie nasz związek, spędzenie z Lubym trzech wspólnych tygodni w tym dwóch w towarzystwie jego rodziny - wydaje mi się drogą przez mękę. Szykuję się psychicznie i fizycznie, od tygodni walę w worek treningowy i biegam po trzy kilometry dziennie, pakuję kamuflujący strój moro, ostre narzędzia zbrodni i trutkę na szczury.
MissAggie to dzielna baba jest i w kaszę sobie dmuchac nie da, aczkolwiek nie może oprzeć się wrażeniu, że coś tutaj bardzo jest nie tak. Na dodatek obecność własnego prywatnego Dziecia skutecznie uniemożliwi mi znalezienie sobie chwilowego pocieszenia w ramionach wysokiego, barczystego, zabawnego i wyluzowanego bruneta, który będzie poił mnie drinkami z palemką i odurzał oparami mary jane. Ot, życie.
Jeśli nie pojawię się za jakiś miesiąc będzie to najprawdopodobnej oznaczać że poległam, albo też że siedzę w areszcie i próbuję się wyplątać z oskarżeń o morderstwo zbiorowe.
Witaj Chorwacjo. Witajcie moje piekielne wakacje w raju...

You Might Also Like

4 komentarze

  1. Będzie dobrze, głowa do góry ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Bądź dzielna :) Może się pozytywnie zdziwisz ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszcze, wspolczuje i zycze udanego urlopu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń