Stay The Night
środa, października 02, 2013
Dawno nie było o lakierach. Przyznam, że ostatnie miesiące spędziłam po ciemnej stronie mocy, czerpiąc z dobrodziejstw danych nam przez lakiery hybrydowe. Gdzieś w głowie kołata mi się myśl, by pozbyć się większości mojej kolekcji i przerzucić się na Shellac, bo oszczędność czasu i wygoda jest nieporównana, a i paznokcie pozostawia mi w stanie lepszym, niż zwykłe lakiery. Myśl jest, póki co jednak krąży w obrębie luźniejszych zwojów mózgowych, a ja staram się NIE ŚLEDZIĆ lakierowych nowości, coby kolekcji nie powiększać.
Oczywiście nie byłabym sobą, paluszki świeżbią i pewnego letniego dnia, w sklepie wolnocłowym, zaopatrzyłam się w dwa lakiery o wykończeniu piaskowym. Plując sobie w brodę, że nie śledziłam nowości i nie przejrzałam zawczasu swatchy. No ale, w butelkach wyglądały pięknie.
Tak jak przypuszczałam, wykończenie piaskowe jest nie dla mnie. Maluje się tym świetnie, szybko zasycha i jest trwałe no ale... Faktura tego, co pozostawia na palcach kojarzy mi się z żabim skrzekiem. Nijak w nosie pogrzebać ani naciągnąć czarne pończoszki. Sama brzydzę się dotykać swoich paznokci. MM dotyka chyba tylko z wrodzonej do mnie sympatii i faktu, że na tym etapie związku jeszcze mu NIE WYPADA wyrażać brutalnie swoich negatywnych opinii (trwaj chwilo, jesteś piękna!).
Dowód rzeczowy numer 1:
Tutaj jeszcze nie jest najgorzej, zdjęcie w cieniu. Butelka pięknota, nie dziw, że miałam nieco inne wyobrażenie o zawartości.
Dowód rzeczowy numer 2:
Zdjęcie w słońcu. Matko i córko. Czy tylko ja mam wrażenie, że paznokcie wyglądają, jakby mi się dłoń omsknęła i została wymaczana w nocniku, po tym, jak Potomek przeszedł grypę żołądkową?
Na paznokciach wylądował top nabłyszczający Essie Good To Go. A ja uzyskałam to, co chciałam - czarny lakier z czerwonym brokatem, pięknie błyszczący. Tu i ówdzie dodatkowy bling zapewniają srebrne drobiny, ktorych gołym okiem w butelce nie widać. Połączenie niezwykle udane. Czerń nie jest smolista, ma brązowy odcień ale - nie będę się czepiać. Jedna warstwa topu pozostawiła paznokcie nadal nierówne, ale już nie szorują jak papier ścierny.
W takiej wersji mi się podoba i tak go będę praktykować. Wykończenie piaskowe jest nie dla mnie. Jakaś taka jestem w mojej głowie... staromodna.
Przepraszam za zajechane skórki. W starciu z brutalnym okiem obiektywu nic nie jest w stanie pozostać moją mroczną tajemnicą.
Przepraszam za zajechane skórki. W starciu z brutalnym okiem obiektywu nic nie jest w stanie pozostać moją mroczną tajemnicą.
7 komentarze
No to pod tym względem jestem nowoczesna, lubię macać piaski na moich paznokciach :-)
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie mogę się przekonać. Kojarzą mi się z mani kawiorowym, który obrzydzał mnie do granic mozliwości :-P
UsuńPiaski nie są dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńJak sie przekonałam - to też nie moja bajka :)
UsuńWprawdzie sama wolę nie-chropowate wykończenia, ale...
OdpowiedzUsuńmaruda :P
Na zdjęciu tego nie widać, bo zdjęcia najczęściej zjadają nieco świetlistość drobinek, ale jestem prawie^^ pewna, że na żywo, zwłaszcza w promieniach słońca, musi wyglądać pięknie.
Piękny ten piach, fajnie go wykombinowali przez wsadzenie nie złotego/srebrnego brokatu, ale właśnie kolorowego :)
* "kolorowego" w sensie: w kolorze :P
Usuńja wykończenie piaskowe bardzo polubiłam :) akurat OPI w tym temacie nie znam, ale twoja wersja z błyszczącym topem również mi się podoba.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A