środa, czerwca 11, 2014
Kartony rozpakowane.
Borze szumiący, co to był za tydzień. A właściwie dwa tygodnie. I ile jeszcze przed nami!
Lata malowania paznokci nie poszły na marne. Ramy okienne i ościeżnice trzasnęłam na biało. Nick z namaszczeniem pochyla się nad dokładnością i brakiem zacieków. Okazuje się, że pędzel malarski nie stanowi wyzwania dla kogoś, kto dojeżdża pędzelkiem lakieru do paznokci pod same skórki.A relaksuje tak samo, jak pochylanie się nad własnymi dłońmi.
Oba futra przemieszczają się na półzgiętych łapach, a nocami harcują pod łóżkiem Młodego.
Jeszcze tyle do zrobienia.
A to już za trzy miesiące.
A jak zachce mu się wyjść wcześniej?
Jak mu będzie niecierpliwie, bo matka zamiast uważnie czytać książki o postępowaniu z niemowlakiem balansuje na drabinie?
Jak już skończymy malowanie.
Jak już umeblujemy.
Jak już opiorę ciuszki.
Jak już coś kupię dla Niego. Bo jeszcze nie kupiłam ani kaftanika. Ani skarpetki. Ani nawet kocyka. (#wyrodnamatka)
Jak już przygotuję wózek.
I łóżeczko.
I cały niemowlęcy arsenał.
Wtedy pozwolę mu wyjść.
Byle zdążyć. Byle zdążyć!
2 komentarze
dasz radę, nawet jak wyjdzie wcześniej, to tatuś pomoże :)
OdpowiedzUsuńi ciesz się chwilami dopóki jeszcze masz go w brzuszku, wiesz gdzie jest i się nigdzie nie szwenda :D
zdrówka życzę :)
Pewnie, ze zdążysz :)
OdpowiedzUsuń