piątek, stycznia 09, 2015

Nic nie przekonało mnie do zmiany obywatelstwa bardziej niż wizyta w kolebce polskości, miejscu, ktore powinno służyć radą i pomocą nam, emigrantom. Powinno wołać już z daleka: wracajcie do Polski, zobaczcie, jacy jesteśmy super! Mili, wyrozumiali, pomocni! Jak wspaniale jest być traktowanym jak równy przez swoich współobywateli!

Konsulat Rzeczpospolitej Polskiej w Oslo. Mam podejrzenia, że na terenie calej Polski został przeprowadzony casting. W dziekanatach. Uczelni państwowych. I na drodze szczegółowych eliminacji wybrano najbardziej zacięte hrabiny Voldemort (że zacytuję Jachimka).
A potem umieszczono je w jednym miejscu, w Królestwie Norwegii.
Śmierciożercy wsród urzędnikow.
Polak Polakowi wilkiem zyskuje tutaj nowe, mroczne oblicze.
Ostrzegano mnie.
A jednak myślałam, że mój otwarty sposób bycia, czarująca osobowośc i szczery uśmiech będą wystarczającą bronią.

Dziwne to miejsce. Tak, jakby po przekroczeniu progu budynku i wjechaniu windą na piętro w jakis cudowny sposob przenosiło się do rzeczywistości z "Misia". Tyle, że nie jest śmiesznie.
Bo jak człowiek wydał sto monet na samolot i dojazd do stolicy. I nawet nie ma czasu na zwiedzanie, bo powrót za cztery godziny i trzeba zasuwać do konsulatu, aż para bucha spod butów do joggingu. I jak ma się tą świadomość, że hrabina Voldemort nie przyjmie dwie minuty po czasie. Bo nie. To się człowiekowi odechciewa smiać.
Hrabina Voldemort ma zawsze rację. Nawet jak nie ma racji, to też ma rację. I dopiero jak odeśle petenta, podczas luźnej dyskusji z koleżankami przyzna:
- Hihihi, chyba faktycznie ominęłaś jej kolejność. No już trudno.
Co z tego, że kobieta jechała 500km do konsulatu. Hihi taki psikusik, zapomnieliśmy jej wyczytać i minęła jej kolej. A poza kolejnością przecież nie przyjmujemy.

Hrabina Voldemort wychodzi z założenia, że czegoś zapomniałeś, niedopatrzyłeś, przeoczyłeś.
Że akty urodzenia Twoje, Twojego partnera, Twojej matki, babki, ojca i pradziadka nie zostały podbite specjalnymi pieczęciami ze śliny i odcisku dużego palca u nogi Urzędnika Stanu Cywilnego.
Że będzie Cie mogla wyslać do wszystkich diabłów i spokojnie dopić kolejna kawę.
Twoje ogarnięcie i dobre przygotowanie taktyczne do spotkania działa na nią jak płachta na byka.

-Dzień dobry słucham.
- Chciałam złożyć wniosek o paszport tymczasowy dla dziecka.
- Ale ja nie mogę tego przyjąć bo nie ma ojca dziecka - hrabina podnosi głos o kilka tonów, źrenice się rozszerzają, dłonie zaciskają w pięść, na policzki wstępuje rumieniec ekscytacji i już szykuje się do walki.
- Ojciec dziecka jest za drzwiami razem z dzieckiem, bo nie można tutaj wjechać z wózkiem.
-.......- piękna cisza- aa, to w takim razie prosze pokazać zdjęcie.

(Tu Cię mam, mysli hrabina Voldemort, zdjęcie zawsze mogę odrzucić bo nie spelnia wymogów. Odeslę Cię do fotografa, zanim wrócisz zamkniemy konsulat a jesli jakimś cudem będzie otwarty - przyjmiemy Cie na szarym końcu tak, że samolot powrotny na pewno Ci ucieknie!).

- Proszę, tutaj mam trzy różne, proszę wybrać Pani zdaniem najlepsze.

Hrabina Voldemort robi minę i tym razem sie poddaje. Może dlatego, że tuż przede mną wyżyła się na kimś innym, co zapewniło napływ żółci wystarczający na kolejne pół godziny.

W Norwegii jakby nie patrzeć jestem obca. Mimo tego ludzie w urzędach są mili, pomocni, uśmiechnięci. Nie przeszkadzają im wózki ani nawet płaczące dzieci, które mnie na przykład potrafią wyprowadzić z równowagi. Załatwianie spraw urzędowych odbywa się sprawnie. Bez tony papierów wygrzebywanych gdzieś w podziemiach Urzędy Stanu Cywilnego.
Tym bardziej boli fakt, że w moim konsulacie, w miejscu najbliższym Polsce, jestem traktowana jak zło konieczne. Przez ludzi, ktorzy pochodzą z tego samego kraju, co ja. Z którymi powinnam trzymać się razem.
Ja podziękuję. Nie chcę, żeby Lolek w przyszłości musiał ciągać się po konsulatach i być karany za to, że urodził się w innym kraju. Pluję sobie jedynie w brodę, że nie postarałam sie o obywatelstwo jak byłam w ciąży. Lolek urodziłby się już z norweskim paszportem i ominęłaby nas przyjemność wizyt w konsulacie. Już robi mi się niedobrze na myśl o kolejnej wyprawie.


You Might Also Like

4 komentarze

  1. Kurcze, te panie z konsulatu bardzo zla sława sie cieszą "od zawsze". A dziwne, bo to dwie młode dziewczyny przeciez! Pani kasjerka tylko straszą troche i to z nia mialam mala utarczke słowna. Z dziewczynami jakos mi sie udawało, chwilami nawet milo bylo ;) teraz wiem, ze do ambasady sie oddział konsularny przeniósł, moze personel maja inny? Przekonam sie za kilka miesiecy jak z Fasola po paszport sie wybiorę. Ale ja taka jestem, ze ząb za zab, nie daje do siebie pyskowac. Z przyjemnoscia im tam zrobie awanturę jak nadarzy sie okazja ;)
    Tyle masz dobrze, ze poczta Ci paszport wyślą ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W Kopenhadze jest podobnie. Oni chyba faktycznie prowadza jakis specjalny nabor do konsulatow:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łączę się w bólu, znam to aż za dobrze. Młody do 5 roku życia miał 6 paszportów i co średnio 9 miesięcy przez to przechodziłam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. polska mentalność? wychowani na Bareii? heh.., mam tak samo jak muszę cokolwiek załatwiać.., czyli podtrzymuja polska tradycje co byś czuła sie jak na naszej drogiej polskiej ziemi.... ;)

    OdpowiedzUsuń