Karma.
środa, sierpnia 31, 2011
Nie wiem co mi się stało, ale jak wariatka zaczęłam przeglądać strony z sukniami ślubnymi, blogi o ślubach, ślubne zdjęcia znanych i nieznanych. Matko. Jestem starą panną. Nie, starą panną juz nie jestem. Singlem też nie. Już nigdy nie będę singlem! Gorzej. Jestem rozwódką z dzieckiem, zdziwaczałą kobietą w średnim wieku której życie nie głaskało po głowie i która za kilka lat będzie chodziła po cmentarzu i rozmawiała z grobami. Albo będzie chodziła latem w futrze i wełnianej czapce i opowiadała wszystkim o wyimaginowanym narzeczonym, nie przejmując się za bardzo tym czy chcą mnie słuchać czy nie.
Luby milczy uparcie. Ja milczę uparcie. W głowie układa mi się co chwilę inny scenariusz. W te dni kiedy z bólu wykręca mi wnętrzności wyobrażam sobie, że przychodzi do mnie po resztę swoich rzeczy i oznajmia, że wraca do Polski. Inny scenariusz to piękna dziewczyna poznana podczas podróży służbowej w której jest teraz w Polsce (jest w podróży służbowej a nie w pięknej dziewczynie, mam nadzieję), której on sie oświadcza a za rok mają gromadkę ślicznych dzieci (ślicznych po niej, co tu ukrywać...).
Scenariusz dnia dobrego humoru to jego powrót i zabiegania o to, by odzyskac moje serce. Inny scenariusz to taki, że on wraca i mnie chce ale ja po przejściu przez to co teraz przechodzę już go nie chcę i przeraża mnie to, że naprawdę mogę go już nie chcieć. Przeraża mnie bycie z nim i bycie bez niego. Tęsknię za nim a jednocześnie nienawidzę go za to, jak zachowywał się w ostatnich miesiącach. Płaczę, zmieniam wystrój mieszkania, płaczę, płaczę. Wiem, że podniosę się z tego i wiem, że musi minąć dużo czasu ale no żesz motyla noga czy naprawdę mam taką złą karmę? Zastanawiam się co ja nawyprawiałam w poprzednim życiu? I dlaczego nie wróciłam we wcieleniu muchy, którą ktoś zabiłby kapciem albo słownikiem norwesko-polskim po kilku dniach nędznego życia? Taka karma.
6 komentarze
Rozumiem Ci aż za dobrze! To czekanie na cokolwiek,zawieszenie i niepewnosc, szczegolnie swoich uczuc, doprowadza do szlu. Ale to tylko swiadczy o sile uczuc jakimi go darzysz bo uczucia przeciez nie wygasaja tak ot, nagle. One sa najgorsze bo tla sie i dogasaja powoli a czasem byle podmuch potrafi je zwbudzic co gorsza.
OdpowiedzUsuńNawet jezeli rozum wie, ze decyzja byla sluszna, uczucia zawsze maja ostatnie zdanie.
Agula jak bedziesz miala wszystkiego po pepek, bierz urlop, malego pod pache i zapraszam do mnie - podolujemy sie razem bo w koncu w kupie razniej :)
Lubię Cię. I dobrze rozumiem.
OdpowiedzUsuńRurko, dziekuje za zaproszenie! :) A w ktora strone Norwegii musialabym sie kierowac (bo moze wcale nie bedzie potrzebny urlop)? I gdzie znowu jest Twoj blog?
OdpowiedzUsuńNiestety znowu bloga osobistego nie ma ale jest ten kwiatowy na którym znacznie lepiej i swobodniej się czuje.
OdpowiedzUsuńDo siebie zapraszam w okolice Stavanger a dokładniej w połowie drogi miedzy Stavanger a Egersund.
Droga Miss Aggie! Czemu Cię już nie ma! Czekam na kolejny wpis i się nie doczekuję... Daj znać co u Ciebie!
OdpowiedzUsuńZbieram sie do kolejnego wpisu, powoli, powoli dojrzewam .... :)
OdpowiedzUsuń