Urodziny

wtorek, grudnia 04, 2012

Urodziny Młodego to dla mnie co roku temat niezwykle stresujący. Wizja wielu gości w domu. Stres, że o czymś zapomnę, nie będę miała czasu dla wszystkich gości, że tort będzie za suchy krem do babeczek za słodki. Dwa dni pieczenia. Trzeba pamiętać o obrusie w ulubiony motyw - obecnie Zygzak McQueen został wyparty przez piratów. Dmuchanie balonów, wypisywanie zaproszeń. I sprzątanie kawałków torta poprzyklejanego do najdziwniejszych miejsc w całym domu. 
W tym roku strzelił mu piąty rok. Nie będę się rozwodzić nad tym jak ten czas szybko leci, bo to oczywiste że dziecko mi się starzeje a ja wciąż jestem piękna, młoda i powabna. Zaprosiliśmy 12 chłopców z przedszkola. Przyszło, na szczęście - hmm właściwie nie wiem ilu. Około ośmiu ich było. Ośmiu pięciolatków z ADHD. Ośmiu małych szaleńców, którzy rozbiegli się po całym domu jak porozrzucane piłki tenisowe, zrzucając w biegu marynary i luzując krawaty. Hitem okazały się niezłożone jeszcze meble z Ikei, ułożone w stosik w kartonach. Na nich została urządzona loża nieletnich szyderców. Ktoś bił się balonami, ktoś wisiał pod sufitem, ktoś siedział w kącie i płakał, ktoś uderzył całym ciałem w drzwi balkonowe i zjeżdżał po szybie przyklejonym do niej policzkiem. Tak się bawiliśmy!
Impreza trwała jakieś dwie godziny, co zarówno w moim jak i nieślubnego odczuciu było o jakieś1,5h za długo. Przeżyliśmy! Młody szczęśliwy, zgarnął fajne prezenty. Znajomi szczęśliwi, obdarowani zostali nadwyżkami ciasta, które coś ostatnio u nas nie schodzi. Tort był smaczny a kremy słodkie - w - sam - raz. A ja...zmęczona i senna. Nieustannie. Paznokcie nie pomalowane. Włos nieogarnięty. Co dnia po powrocie z pracy nastawiam kierunek - kanapa. Właściwie istnienie tej kanapy trzyma mnie w ryzach i daje napęd (nie napęd rakietowy ale takie raczej pyr pyr pyr jak w maluchu) na cały dzień. Oczywiście wszystko to dzieje się nie bez powodu. Ale o tym w nastepnym odcinku. Teraz już czas na tygodniowy urlop - kierunek Polska, dom, ogórki kiszone i kabanosy!

You Might Also Like

13 komentarze

  1. w sumie nie mam dzieci i nie wiem co przeżywasz chć mogę się domyślać :D i dlatego cieszę się, że moja kanapa jest tylko moja, dzień po dniu, zawsze na mnie czeka! wolna od przyklejonego ciasta ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma to swoje plusy, nie zaprzeczę :)

      Usuń
    2. Ja mam odczucia podobne Obs i dobrze mi z tym :)

      Uważam, że dzieciom nie powinno się pozwalać na posiadanie takiego ADHD - oczywiście w sensie, w jakim zostało użyte powyżej. Dziecko powinno znać swoje miejsce, a nie robić rozpiuerduchę u obcych, nie podoba mi się to. Nawet jeśli do tych "obcych" przychodzi codziennie.

      Oczywiście takie jest moje zdanie - sama zostałam wychowana właśnie tak, że wręcz pytałam grzecznie, czy mogę obejrzeć to czy tamto i grzecznie odłożyć na miejsce, nie mówiąc już o zabawie.

      Usuń
    3. Pewnie, też jestem zwolenniczką uczenia i egzekwowania od dzieci manier. Ale na te dwie godziny w roku przymykam oczy - niech się dzieje co chce, w ramach rozsądku oczywiście ;)

      Usuń
  2. To musiało być niezwykle wyczerpujące przeżycie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh..ostatnimi czasy nawet demakijaż jest dla mnie wyczerpującym przeżyciem ;) a co dopiero wizyta ośmiu troli :D

      Usuń
  3. Baw się dobrze! :) I odpocznij po tych urodzinach porządnie. :) A ja tymczasem czekam na kolejnego posta. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzieki, od razu zrobilo mi sie gorzej w obliczu organizowania urodzin Kudlatej :/ pudelka z nieposkladanymi meblami z ikei juz mamy, to moze nie pojdzie zle ;)
    Udanego polskiego urlopu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda że nie masz córki, bo wtedy taka impreza mogłaby polegać na zaproszeniu grupy dziewczynek i malowaniu paznokci :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Przypomniały mi się wizyty koleżanki mojej mamy i jej dzieci. Sama miałam wtedy jakieś 6 - 8 lat i nie znosiłam tych wizyt. Zabawki - zazwyczaj pochowane w czterech otwieranych pufach - hurtem znajdowały się na podłodze. Dżizas krajst, ile później miałam sprzątania! Teraz zajęłoby mi to jakieś 5 minut, wtedy trzeba było pooglądać, pobawić się przed schowaniem... Armagedon.

    Z drugiej strony: kiedy odwiedziło mnie i siostrę rodzeństwo cioteczne, a ciocia przywiozła po wielkiej paczce chipsów na głowę, nie widziałam większego problemu w tym, że po chwili nie było widać spod nich dywanu. Jedliśmy chyba jak ostatnie sieroty^^

    OdpowiedzUsuń
  7. A mnie zaintrygowalo jedno zdanie "Oczywiście wszystko to dzieje się nie bez powodu." Pamietam to pyr, pyr, pyr......

    OdpowiedzUsuń
  8. no to niezła impreza była.., ha ha;)

    OdpowiedzUsuń