... i butelka rumu!

czwartek, lutego 14, 2013

Co robić, jak żyć panie premierze, w taki dzień jak dziś? Kiedy za oknem zawierucha i koniec świata. Drewno na opał się kończy. Lodówka pusta. Środek lutego i środek zimy. Na morzu sztorm. Wiatr wdziera się pod kurtkę i hula w najlepsze w rękawach sweterka.
Polecam otworzyć butelkę czerwonego wina. Dobrego, takiego co pachnie beczką, w której leżakowało i wiatrem, który wieczorami hulał pomiędzy kiściami (kiśćmi?) winogron. Do szkalnej miski sypiemy nachos. Zawijamy się w pled. I odpalamy dobry film. Nie komedię romantyczną, która przypomina, że PÓŁ ŚWIATA jest właśnie na etapie patrzenia sobie głęboko i z MIŁOŚCIĄ w oczy A DRUGIE PÓŁ bezwstydnie baraszkuje w pokojach hotelowych, motelowych, w akademiku, w łóżku rodziców, na wyspach Kanaryjskich, w Emiratach Arabskich, na tylnim siedzeniu golfa lub ostatecznie we własnej sypialni.

 Moja propozycja na wieczór: Dziennik zakrapiany rumem. W oryginale: The Rum Diary.


Żadne tam love story czy komedia romantyczna. Kawałek dobrego kina z UWAGA! Johnnym Depp w roli głównej! (omnomnomnom) Jak dla mnie to wystarczający argument. Do tego komedia. Dobra. Piją tam dużo rumu. Oglądając czułam wręcz fizyczne zmęczenie kacem, jakiego nieustannie doświadczają główni bohaterowie. Ale nie jest to szmira typu Kac Vegas. Ot historia o dziennikarzu, który z Nowego Jorku przenosi się do Portoryko. Dostaje pracę w gazecie. Ma słabość do alkoholu i innych środków, pozwalających spojrzeć na rzeczywistość nieco bardziej przyjaznym okiem. Szybko wyrzucają go z hotelu (ach, ten rum w hotelowym barku) i wprowadza się do znajomego z redakcji - Boba. Obaj wplątują się w szereg zabawnych historii. W tle konflikt polityczny i zawłaszczanie wyspy przez chciwych Amerykanów. Ale to tylko tło. Tak samo jak tłem jest uczucie, jakim główny bohater zaczyna pałać do pięknej Chenault. Nie, nie lata za nią przez pół filmu, a w finałowej scenie nie ma pocałunku.  


Przyznaję, że gdybym spotkała Chenault na swojej drodze, również zapałałabym do niej uczuciem. W tempie natychmiastowym.
 
 
To historia o tym, co przydarza się dwóm facetom u schyłku lat 50tych, w realiach tropikalnej wyspy, gdzie powietrze jest wilgotne i gorące, a rum tani. 
Nie ma zbędnych wzruszeń, jest duzo śmiechu i pewna dawka surrealizmu. W sam raz na wieczór taki, jak dzisiejszy.
 
 
Trailer:


You Might Also Like

11 komentarze

  1. uwielbiam Johnny'ego w każdym wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam pierwszą scenę filmu - wyzwanie dla wiernych fanek ;)

      Usuń
  2. czy ja wiem, nie ruszył mnie, nie upajałam się nim :P
    na plus Johnnym Depp, on zawsze jest na plus <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja zaliczyłam go już dwa razy w przeciągu dwóch miesięcy ;) może to urok Johnnego? :P

      Usuń
  3. Nie piszczę może na widok Deppa, ale dziękuję za propozycję na ten wieczór. Wczoraj się zastanawiałam, co będziemy dziś oglądać obżerając się tortillą i pijąc piwo :) Teraz już wiem!

    OdpowiedzUsuń
  4. Johnny jest jak wino.... im starszy tym lepszy<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Może będe tendencyjna, ale niestety słowa Johny De(e)p działają na mnie: tego filmu nie obejrzę. Jest dla w tym gościu coś akiego, że psuje mi film :/

    OdpowiedzUsuń
  6. lubie ten film i rum też.., dużo rumu.., buziak

    OdpowiedzUsuń