Dziecko Rosemary

piątek, września 27, 2013

Nie mogło tego filmu zabraknąć w przeglądzie filmów z dawnych lat. Tak przejawia się mój lokalny patriotyzm. Oglądam filmy Agnieszki Holland i Romana Polańskiego i od zawsze słucham zespołu Hey, który pochodzi z moich okolic :-)

Rosemary's Baby, 1968, reż. Roman Polański

Rosemary's Baby to kolejna historia opowiedziana przy pomocy garstki aktorów, bez efektów specjalnych za to z tematem muzycznym, który na długo wkręca się w zwoje mózgowe, jednoczesnie spokojny i tak przerażający, że rozjaśnione przez słońce włoski na rękach stoją mi dęba, gdy słysze jak Rosemary nuci to to jako kołysankę swojemu pierworodnemu (o wewnętrzna bogini, właśne skleciłam swoje najdłuższe chyba w historii zdanie!).


Film opowiada historię młodego małżeństwa: Rosemary (Mia Farrow) i Guy'a (John Cassavetes), którzy wprowadzają się do kamienicy w Nowym Yorku. Rosemary jest hmm..żoną na pełny etat, a Guy jest początkującym aktorem, który próbuje znaleźć pracę. Biega z castingu na casting, nie odnosząc większych sukcesów. Bardzo szybko Rosemary i Guy poznają nowych sąsiadów, przemiłą i wścibską starszą parę mieszkającą za ścianą. Wkrotce Guy zaczyna spędzać z sąsiadami coraz więcej czasu, Rosemary zachodzi w ciążę, a kariera aktorska Guy'a rusza z kopyta, gdy aktor, który sprzątnął Guy'owi rolę sprzed nosa nagle ślepnie i Guy wskakuje na jego miejsce. Gdzie mam przestać opowiadać, by nie zdradzić zbyt wiele?
Film można z powodzeniem nazwać filmem grozy, mimo że brak tutaj biegania z zakrwawioną piłą, fizycznego okrucieństwa (za to psychologiczne wystepuje w udanych proporcjach, mniam) czy talerzy przesuwających sie po stole, jakby były wyposażone we  własny napęd.

Mia Farrow jest świetna w swojej roli. Prawdziwie naiwna, ślepa, zakochana i szczerze oddana żona. Ufna do bólu. Gotowa iść na każde ustępstwo, byle zadowolić swojego misia. Tłumacząca jego wybryki egocentryzmem aktora. Bez bliskich kontaktów z rodziną, rozpaczliwie wręcz potrzebująca miłości. I śliczna jak z obrazka, jednak mająca bardzo niskie poczucie własnej wartości. Książkowy przykład ofiary. 



Za tydzień znów vintage z dreszczykiem. Chyba za bardzo gustuję w tego typu połączeniach ;-)

You Might Also Like

7 komentarze

  1. Muszę i ja poodświeżać filmy widziane przed wiekami, a nie tylko usiłować (i tak bezskutecznie) ogarnąć nowości. Polańskiego może zacznę od Wstrętu...albo Lokatora :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lokatora pamiętam. Wstętu nie widziałam. Za to bardzo dobrze pamiętam "Piratów" i chyba muszę ich odświeżyć :)

      Usuń
  2. Puść mi ten film, a po nim "Lśnienie" i możesz mnie w kaftanie do wariatkowa wieść. ;) To są horrory, co? Niby nic, a zawału można dostać nie raz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepsze wrażenia po pierwszym razie, cały sens "straszności "w psyche.
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepsze wrażenia po pierwszym razie, cały sens "straszności "w psyche.
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. trochę się tym filmem zawiodłam... do szału doprowadzała mnie Mia tą swoją naiwnością i chyba spodziewałam się czegoś straszniejszego :) film to bez wątpienia dobra klasyka, ale do "Lśnienia" się nie umywa.
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń