***

poniedziałek, października 04, 2010

Czuje na moich plecach wstrętny, melancholijny oddech jesiennej depresji. Powoli dopada mnie ten dziad, jak co roku o tej porze. Najchętniej zaszyłabym się w sypialni, głęboko pod kołdrą, SAMA, bez obowiązków, wymagań, projektów na wczoraj i konieczności ruszenia się z wyra gdzie indziej niż do kibelka. Nie chce mi się wychodzić z domu, gotować, ruszać się w ogóle. Jest mi niedobrze i chce mi się spać. Nie mam cierpliowsci do Młodego. I chcialabym, żeby Luby mnie odciążył i on to robi ale wiem, że nie mogę wymagać od niego tyle ile bym chciała, bo on nie jest jego ojcem przecież i na dobrą sprawę nic nie musi.
Leje deszcz. Próbuję przypomnieć sobie dlaczego ja wogóle sprowadziłam się do kraju, w którym przez 80% roku pada deszcz?

You Might Also Like

0 komentarze