***

poniedziałek, września 27, 2010

Aparat fotograficzny ze zdjęciami z naszej wyprawy został w samolocie egipskich linii lotniczych. Przetrzepałam całe mieszkanie, łącznie z zaglądaniem za lodówkę i do lodówki. Zdawało mi się, że widziałam go w wielu miejscach, po czym każde kolejno sprawdzane miejsce było tylko:
  1. wyimaginowane

  2. bardziej niedorzeczne od poprzedniego
W związku z czym się załamałam. Czułam się, jakby ktoś odciął mi kawałek mojego ciała, bo aparat od dawna stanowi naturalne przedłużenie mojej osoby. Sporządzam dokumentację z życia na czas, gdy będę miała 80 lat i alzheimera i będę twierdzić, że jestem małą dziewczynką , mojego syna będę brała za mojego męża (o ile wyjdę jeszcze kiedyś za mąż) i bedzie mi się wydawać, że ktoś mi podmienił gruszki na jabłka w słoikach w piwnicy.
W niedzielę wieczorem dostałam chłodną wiadomość od Byłego: „Czy zdajesz sobie sprawę, że twój aparat jest w walizce Młodego".
No tak. Młody pojechał na weekend do taty z walizką, która była naszym bagażem podręcznym.
Skręcałam się w środku na myśl, że Były obejrzy te fotki. Nie dlatego, żeby było tam coś złego. Ale żaden ojciec chyba nie ma ochoty oglądać zdjęć swojego osobistego dziecka roześmianego w ramionach innego faceta.

You Might Also Like

0 komentarze