2009
piątek, lipca 20, 2012
Dwa dni temu pomyślałam, że warto skończyć prace archiwalne na blogu i przenieść ten nieszczęsny rok 2009 zanim zaginie w onetowych czeluściach.
Podświadomie chyba zwlekałam. Najczarniejszy rok mojego życia. Najwięcej bólu, smutku, samotności, strachu, braku pieniędzy, samotności, samotności, i jeszcze trochę strachu. Czytając te kilka wpisów z tamtego okresu miałam wrażenie, że ktoś kiedyś wbił mi nóż w brzuch a teraz przypomniał sobie o tym i beztrosko nim tam gmera. Całe popołudnie nie mogłam sie pozbierać z tego uczucia beznadziei i pustki i smutku.
Rozpad małżeństwa to nie opowiastka z kolorowego pisemka o zyciu gwiazd w hollyułudzie, nie ważne czy dzieje sie to po roku, dwóch latach czy trzydziestu latach wspólnego pożycia. Boli tak samo. To co innego niż rozpad związku - małżeństwo to gwarancja. Że nie opuszczę Cię aż do smierci. I będę przy Tobie. I nie zawiodę Cie gdy będziesz mnie potrzebować. Wydawało mi się kiedyś, że to tylko papier, jednak z papierem dostaje sie w promocji cały pakiet nowych oczekiwań.
Czasami wracają do mnie te chwile. Potęga zgnębionego umysłu jest niesamowita - potrafi wszystko pieknie zatuszować, przykryć pierzyną dobrych wspomnień, narysować sztuczne tęcze nad dolinami smutku. I nagle jakaś sytuacja, drobiazg, wyciąga wspomnienie schowane w bezpiecznym odcinku zwoju mózgowego - prawie, jakbym oglądała krótką scenę w filmie lub kolaż zdjęć robionych w odstępach sekund.
Przeszłość jest jak oswojony wąż boa. Niby odchowany, karmiony i w swój gadzi sposób przywiązany. Ale nigdy nie ma gwarancji, że pewnego dnia nie owinie się po prostu wokół szyji i nie będzie próbował pożreć człowieka w całości.
4 komentarze
Dobrze, że masz ten 2009 rok za sobą. Jak piszesz ciężki, ale zobacz sama jak dużo nauki nie niego wyniosłaś i teraz z refleksją/ smutkiem/ żalem (niepotrzebne skreślić)idziesz do przodu, bogatsza z nadzieją, że będzie lepiej (ja zawsze sobie powtarzam, że musi być lepiej i tyle). Jest Ci ciężko... wiem..... ale będzie dobrze. Radości i słodkości życzę:)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję. Jestem szczęśliwą mężatką od 5 lat i nie wyobrażam sobie tego stracić. Nie wyobrażam sobie nawet, jaki to musi być ból, gdy ktoś tak bliski staje się tak daleki. Nie wiem, czy masz dzieci, ale chyba tylko to by mnie trzymało o przytomności umysłu. Ja mam 4letniego synka i jest dla mnie praktycznie całym światem.
OdpowiedzUsuńNa pewno jeszcze spotkasz swoje szczęście, czego Ci z całego serca życzę!
zaimponuje ci mądrością Seneki, przeszłość to coś za nami, nigdy nie wróci, nie da sie jej zmienić więc F.ck it!!! było ci ciężko, ale już nie jest, dostałas swoja lekcję od Losu, teraz trzaśnij mu drzwiami mocno i.. a nie możesz tego skasować terapeutycznie? szkoda ci? czy wolisz pamiętać? każdy boa kiedys zdycha w naszej niepamięci, jeśli tylko przestaniemy go dokarmiać własnym rozpamiętywaniem i przeżywaniem. nie ma to jak noc w pracy, i metafora jest i mądrość i konkluzja i przekleństwo.., zdolna jestem niesłychanie;) a ty jesteś dzielna bo dałaś sobie radę w mega trudnej sytuacji i tego sie trzymaj, wygrałaś ciesz sie, że to za tobą, a nie płacz nad tym co było!!! buzaik1
OdpowiedzUsuńTrzeba pamiętać. Trochę dla bólu, trochę dla mądrości na przyszłość ... ale trzeba pamiętać.
OdpowiedzUsuń