Są takie lakiery, które leżakują sobie w mojej szufladzie nie niepokojone. Rzadko kiedy do nich zaglądam, mają więc mnostwo czasu żeby zaschnąć, rozwarstwić się lub po prostu wyparować. A one jak na złość trwają w postaci prawie nienaruszonej. Jedynym z takich lakierów jest bohater dzisiejszej notki. Miałam go na paznokciach może dwa razy, a butelka leżakuje u mnie od ponad roku. Lubię zielenie...
Pierwsze podejście do Snow Angel nie zachwyciło mnie zbytnio. Próbowałam na wielu bazach i wreszcie udało mi się znaleźć duet idealny. Tadam: Bazą jest lakier Vipera, który kupilam podczas wakacyjnego pobytu w Polsce i od tamtej pory leżal nieużywany. Błąd, a nawet wielbłąd! Lakier jest baaardzo zacny, szary kolor ładnie pasuje do mojego odcienia skóry (sinokoperkowy), aplikacja banalnie prosta, szybko wysycha. Nałożyłam trzy...
Marzyłam o tym, żeby mieć córkę. Właściwie to cztery córki. Marzył mi się dom pełen kobiet, które założą własne rodziny i stworzą wraz ze swoimi dziećmi coś, co wydawało mi się naprawdę wspaniałe - dużą rodzinę. Rodzinę, która spotka się przy stole wigilijnym, która będzie bezpieczną przystanią, oparciem, stałym punktem. Marzenie o czterech córkach powoli odchodzi w dal. Mam syna. Będąc w ciąży...
Książkę tajemniczej Poli Hart wygrałam w konkursie zorganizowanym u Dziewczyny bez matury. Rzadko coś wygrywam, bo nie biorę udziału w konkursach. A jak najstarsi górale mawiają - żeby wygrywać trzeba grać. Bardzo cieszę się z wygranej - sama na pewno nie kupiłabym tej książki. Okładka nie zachęca, tytuł kojarzy mi się z "warszawką", a nazwiska autorki nie udaje mi się wygooglać. Poza tym...
Pod nazwą Lynnderella kryje się bloggerka, którą możecie odwiedzić TUTAJ. Lynn ma niewątpliwie rękę do frankenów - czyli mieszania lakierów tak, że wychodzą z nich cuda. Zdobyła ogromną popularność w świecie lakieromaniaczek. Swoje lakiery robi samodzielnie, od receptury po pakowanie w butelki. Póki co jest człowiekiem-kombajnem. Zastanawiam się, czy w końcu zmęczy się i podpisze kontrakt z jakimś lakierowym gigantem? A może zatrudni...
Nie wiem czy w jakiś sposób "odtajałam", czy pokazywane na moich ulubionych blogach lakiery naprawdę są taaakie piękne. Nie wiem. Wiem tylko, że chcę mieć więcej i więcej. Zielonych, niebieskich i szarych, w różnych odcieniach i wykończeniach. Nie mogę wręcz uwierzyć że kilka lat temu czerwony i mleczny były dla mnie jedynymi słusznymi odcieniami lakieru. Może to też fakt że postanowiłam rozstać się...
Wbrew pozorom nie jestem sentymentalna. Nie jestem też romantyczna. Na komediach romantycznych wywracam ze zniecierpliwienia oczami. Nie przekonują mnie te wszystkie ckliwe historyjki o forever ever after. Może dlatego, że gdy zakochana para wpadnie sobie w ramiona - to dopiero początek. Zachody słońca, bukiety róż, pikniki pod gwiazdami, kąpiele w fontannie - prędzej czy później to się kończy. Najczęściej prędzej. Wspólne życie zaczyna...
Mam dzisiaj na pazurach taką perełkę, jeden z czterech lakierów Lynnderella które cudem udało mi się zakupić na Llarowe. Snow Globe jest dziwny. Na zdjęciach wyszedł ciekawie, ale chyba jednak nie jest w moim stylu. Za jasny. Może powinnam spróbować layeringu na jaśniejszej bazie? Na zdjęciu warstwa Rimmel Blue Vogue, jednego z moich ukochanych lakierów, który sama nie wiem czemu tak rzadko noszę...
Zachęcona obiecującym postem loodieloodieloodie o przepisie na domowy Zoya Remove - postanowiłam sprawdzić czy to naprawdę działa. Dla niewtajemniczonych - Zoya Remove to podobno zajebisty zmywacz do paznokci, szybko usuwa lakier jednoczesnie nawilżając paznokcie. O jego zajebistości świadczy cena oraz rzesze zadowolonych z niego lakiernic i lakierników. Na szczęście nigdy się na niego nie skusiłam i już raczej nie skuszę :) Eureka! Wreszcie...
Pamiętacie tą słodka małą kulkę?? Teraz ma 7 miesięcy, waży 4kg i wygląda tak: Jak widzicie lubi oglądać TV i często zasypia na nudnych komediach romantycznych. Wstaję o 06:00 rano, więc on melduje sie u mnie punktualnie o 05:30 licząc, że poświęce mu te cenne pół godziny poranka. Gilgocze mnie wąsami w nos i liże moje oczy. A jak wypuszczam go na...
Doczłapałam się do piątku. Jestem chodzącą kupką nieszczęścia. Sama nie wiem jak ciągnę. Motywuję kursantów do działania, do zrobienia porządku ze swoim życiem, mówię o tym, jak osiągnąć pełnię, harmonię i szczęście. Ten tydzień był ciężki, odliczałam dni do piątku, odwalałam zajęcia i czuję się z tego powodu jeszcze gorzej. Stać przed gupą i wciąż ich motywować, zachęcać do działania, mówić dźwięcznym radosnym...
Jako nastolatka szczyciłam się tym, że nie lubiłam literatury z gatunku fantasy. Fantasy oznaczało dla mnie roboty, maszyny, komputery, kosmos i zielone ludziki. Dopiero "Władca pierścieni" i "Harry Potter" sprawiły, że sięgnęłam po inny nurt tego gatunku - fantasy pełną czarów, zaklęć, gnomów, skrzatów, smoków, czytania w myślach i innych nadprzyrodzonych zdolności. "Wrota" Mileny Wójtowicz to powieść z gatunku fantasy. Bohaterką jest Salianka...
Od kiedy gości w mojej lakierowej szufladzie (tak tak, kuferek zmienił się w koszyczek, a ten szybko przeniósł się do szuflady!) nie używam innych czerwieni. Czasami mam ochotę, ale myślę sobie: po co? Skoro aplikacja jest jak marzenie, wystarczy jedna grubsza warstwa żeby paznokcie wyglądały dobrze i trzyma się na mnie cały roboczy tydzień. No i ta czerwień. Idealna. Klasyczna. Wibrująca. Kobieca. Przyciągająca...
Kiedy wydaje mi się, że już jest wszystko dobrze - wkrada się bocznymi drzwiami. Najpierw powoli zajmuje kolejne terytoria. Zaczynają boleć plecy. Wieczorem ibuprom ratuje mnie przed całonocnym bólem głowy. Jestem drażliwa i marudna. To są pierwsze znaki, które zazwyczaj ignoruję. Jeszcze się trzymam, wydaje mi się że mam szansę. Później wystarczy jeden gest, jedno słowo, uwaga czy krzywe spojrzenie za dużo. Wybiegam...
Liane Moriarty - Kilka dni z życia Alice Wciąż nie mogę uwolnić się spod uroku tej książki. Poruszyła we mnie cały szereg wątpliwości, uczuć, wspomnień, planów, marzeń, wspomnień, wspomnień, wspomnień... Alice to świetnie zorganizowana, czterdziestoletnia mama trójki dzieci. Nie pracuje zawodowo, ale angażuje się w życie społeczności lokalnej. Wszyscy znają Alice. Czytelnik poznaje ją, gdy przewraca się podczas zajęć stepu na siłowni i...
Największą pustkę odczuwam, gdy odkładam na półkę przeczytaną książkę. Staram się nie rozpoczynać nowej lektury tego samego dnia gdy kończę jedną - to żelazna zasada. Chcę dać książce czas, by zapisała się na moim twardym dysku, odcisnęła w pamięci. Przez kilka dni chodze jak zombie i noszę książkę tuż pod skórą. Żyję w świecie na pograniczu, rzeczywistość miesza się z fantazją. Głęboko wierzę,...