Lynnderella - moje zdobycze
wtorek, stycznia 24, 2012
Pod nazwą Lynnderella kryje się bloggerka, którą możecie odwiedzić TUTAJ. Lynn ma niewątpliwie rękę do frankenów - czyli mieszania lakierów tak, że wychodzą z nich cuda. Zdobyła ogromną popularność w świecie lakieromaniaczek. Swoje lakiery robi samodzielnie, od receptury po pakowanie w butelki. Póki co jest człowiekiem-kombajnem. Zastanawiam się, czy w końcu zmęczy się i podpisze kontrakt z jakimś lakierowym gigantem? A może zatrudni więcej osób i rozkręci własny biznes na taśmową skalę? W chwili obecnej możemy cieszyć się jej małymi dzielami sztuki w buteleczkach i mieć pewność, że pozostają niepodrabialne. Swoją drogą - ciekawe kiedy Lynn zainteresują się Chińczycy ;)
Jak wiecie udało mi się zdobyć lakiery od Lynnderella, w imponującej ilości - sztuk cztery. Oczywiście żałuję, że nie dobrałam do nich czegoś niebieskiego i czegoś czerwonego, jednocześnie cieszę się, że są tak trudno dostępne :)
Na Lynnderella można polować o tutaj - KLIK. Obecnie sklep zmienił zasady zakupu - trzeba wpisać się na liste mailową (lewy dolny róg strony) pamiętając o dokończeniu formalności poprzez wysłanie maila zwrotnego. Następnie cierpliwie czekamy na wiadomość o nowej dostawie i na chybił trafił rzucamy się na to, co zostało po tych szybszych i sprytniejszych, albo mających po prostu więcej szczęścia ;)
Ja z moich zdobyczy jestem bardzo zadowolona. Podoba mi się nie tylko wykonanie, bardzo prosta butelka ale też fakt ich unikatowości. Dla kolekcjonera to niesamowita satysfakcja - zdobyć coś tak trudno dostępnego. Wiem że tutaj w Norwegii mogłabym za moje 4 buteleczki dostac całkiem fajną sumę, ale na szczęście nie muszę ich sprzedawać :)
Za kilka dni pokażę, jak udało mi się okiełznać Snow Angel, a póki co moje piękności w swoich domkach :P
15 komentarze
kurcze, głupio przyznać, ale nigdy nie słyszałam o jej lakierach:) kojarzę buteleczki, ale nie wiedziałam co się za tym kryje:) a Twoje zdobycze są ekstra! w sumie każdy mi się podoba=)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak na pazurkach będą się prezentować :)
OdpowiedzUsuńWszystkie prezentują się wspaniale :) postaram się je obfocić wkrótce. Niestety, zmywanie to koszmar...
OdpowiedzUsuńzmywanie to 15 minut moczenia w zoya remove. i to 1 ręka. potem 15 minut druga.
OdpowiedzUsuńale WARTO!!!!!
No niestety, coś za coś :P
UsuńCuda <3 :D już mi się marzą kolejne!
OdpowiedzUsuńPokaż nam lepiej te co już masz :)
UsuńZzieleniałam z zazdrości :] Poluje na te lakiery juz od ladnych paru tygodni... Eh, super :D
OdpowiedzUsuńPowodzenia! a jakie kolory Cię interesują?
Usuńoj :d zazdroszczę :D są cudne :)
OdpowiedzUsuńZapisuj sie na listę mailową i poluj, na pewno wyczarujesz z nimi cuda :)
UsuńCzekam na zdjęcia zielonego :-)
OdpowiedzUsuńPrzymierzam się do niego :)
Usuńlove potion... co za kolor!
OdpowiedzUsuńooo wooow! śliczne! :)
OdpowiedzUsuńobserwuję :)